Niedawno polska lewica zatrzęsła się z oburzenia, bo grupka księży uznała, że spali kilka książek o Harrym Potterze. Wrzask histerii, jaki się podniósł, był niesamowity. Analogie do nazizmu, tezy, że to dowód na panowanie hitlerowców w Polsce, w końcu pełne historycznej ignorancji slogany o „recydywie inkwizycji” czy hasło: „Najpierw pali się książki, potem ludzi”. Plus oczywiście postulat delegalizacji Kościoła.
Postępek księży był oczywiście i durny, i paskudny. Widać, chcą być nowymi kolegami Międlara. Ale nijak miał się do paranoi rozpętanej w reakcji przez lewicę. Zresztą zapewne rozkręcanej cynicznie, bo przy wszystkich moich wątpliwościach co do intelektualnych możliwości tej opcji politycznej ciężko mi uwierzyć, żeby nawet oni na serio wierzyli, że kilku niezbyt mądrych duchownych faktycznie przywróciło do życia Hitlera. Nie minęło zresztą kilka tygodni i okazało się, że sama lewica lubi, jak coś płonie. Gdy na naszych oczach pożar trawił Notre Dame, zastępy durniów z lewej strony ruszyły na internetowe barykady wyrażać swoje zadowolenie. Przecież jeśli biorą siebie i swoje idee na poważnie, to katedra ta musi być dla nich symbolem tego co najgorsze. Naszej tradycji i dziedzictwa. I współczesna lewica robi wszystko, by to zniszczyć. Może już nie za pomocą płomieni i bezpośredniej przemocy, gułagi jak na razie wyszły z mody, ale cenzura, dominacja politycznej poprawności i medialne nagonki równie dobrze spełniają tę samą rolę co kiedyś stosy. Wszędzie tam, gdzie lewica zdobędzie przewagę, zaczyna się dewastacja tradycji. Także tej uosabianej przez książki i filmy. Greccy klasycy za brzydko pokazują kobiety, po co czytać „Dziady”, skoro są starsze niż 50 lat, a wiemy przecież, że wtedy świat był za mało gender (autentyczne teksty!) itp. Mianownik tych postulatów jest jeden. Nienawiść do tego co było, więcej, do tego co inne, co nie jest pod ich kontrolą. Bo w tym tkwi cała perfidia i szkodliwość lewicy. Przypisuje swoje grzechy innym i deklaratywnie walczy z patologiami, które sama tworzy i rozpowszechnia. Faktycznie, stosy już płoną na Zachodzie. Tyle że to nie Kościół je podpala.