To m.in. wrześniowa parada w Brześciu, gdy maszerujące wojsko obserwowali wspólnie, z jednej trybuny, oficerowie niemieccy i rosyjscy. Po jej zakończeniu uścisnęli sobie dłonie. A potem, ramię w ramię, nas mordowali. Czemu? Bo to było dla nich ważne, bo Polska przeszkadzała w interesach rosyjsko-niemieckich (a wcześniej pruskich). Ale to przecież nie wszystko. Rzeczpospolita drażniła ich samym swoim bytem. Szczególnie zaś tym, że nasza cywilizacja i kultura przesiąknięte były (i są) wolnościowym duchem.
Ktoś powie – ten duch, przez wynaturzenia wolności szlacheckiej, doprowadził nas do upadku. Owszem, przyczynił się do niego – ale do upadku Polski doprowadzili agresorzy.
Czarne Orły, idące od wieków w sojuszu: czasem dwa (pruski i rosyjski), a czasem trzy (dołączał, choć wstydliwie, ten austriacki). Rosyjski orzeł był najskuteczniejszy, bo poza agresją fizyczną, zewnętrzną, postanowił rozłożyć nasz kraj od środka. Zniszczyć jego moralne fundamenty, skorumpować, doprowadzić do gnicia. Skłonić do tego, by Polacy jedni drugim rzucali się do gardeł. By się wzajem zagryzali, tak by sam Moskal nic robić nie musiał. Pamiętajmy, czyj portret Angela Merkel miała zawieszony na honorowym miejscu w swoim gabinecie. Otóż na ścianie niemieckiej kanclerz wisiał konterfekt carycy Katarzyny II, Niemki z urodzenia, a Rosjanki z racji bycia rosyjską monarchinią…
Współautorki rozbiorów Polski. Smutno, że znaczenia paktu Hitler–Stalin (tym w istocie było porozumienie z sierpnia 1939 roku) nie rozumieją ludzie w Europie i na świecie. Na nas, Polakach, ciąży więc odpowiedzialność, by mądrze o tym opowiadać. Przypominać o obu totalitaryzmach. Niemieckim i rosyjskim. Nazistowskim i sowieckim.