Nie milkną kontrowersje wokół projektu zmian wprowadzającego wyższą opłatę reprograficzną nałożoną na sprzęt elektroniczny, taki jak smartfony, komputery i tablety. Teoretycznie chodzi o to, aby chronić prawa autorskie twórców do ich dorobku. Czy jednak faktycznie urządzenia te służą do masowego kopiowania tekstów, książek, filmów i muzyki?
Mam poważne wątpliwości. Tym bardziej że to właśnie dzięki smartfonom czy tabletom łatwiej jest skorzystać z płatnych platform filmowych lub muzycznych. To nie wszystko. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie szerszej opłaty reprograficznej pociągnie za sobą wzrost cen tych urządzeń. Zapłacimy więc my wszyscy, ale czy na pewno te pieniądze trafią do artystów? W pewnej części tak. Problem jednak w tym, że nie ma transparentnego, opartego na jasnych kryteriach systemu podziału tych środków. O tym, do kogo trafią i w jakiej wysokości, będą decydowały organizacje zrzeszające artystów, które bardzo niechętnie ujawniają szczegóły dzielonych tantiem otrzymywanych z tytułu praw autorskich.