Ostatnie zachowania prominentnych polityków Izraela są po prostu skandaliczne. Obraźliwe, nieprawdziwe, agresywne... Co więcej – są w jakimś sensie ponurym zwycięstwem Hitlera zza grobu, który mógłby się tylko cieszyć, patrząc na tę całą awanturę. Niemniej warto też zauważyć pozytywne elementy, które ujawniły się podczas tego kryzysu.
Są to stanowcza i bardzo ostra, idąca na przekór kłamstwom Katza, reakcja środowisk żydowskich – i zagranicznych, i polskich, i izraelskich. Jest to także twarda postawa polskiego rządu. Trzeba też zwrócić uwagę na kilka spraw. Po pierwsze, polityk izraelski to nie cały Izrael. Prosty przykład – czy każdy Polak odpowiada za wyczyny Tuska czy Schetyny? Po drugie, Izrael to nie całość Żydów. Jedno jednak jest pewne. Tego typu zachowania świadczą o tym, że prominentni politycy Izraela nie liczą się z Polską. I dlatego należy im pokazać, ile mogą na tym stracić. Jedno państwo myśli, że drugie jest słabe i nieistotne – trzeba pokazać, że jest inaczej. Ale można też zrozumieć, dlaczego niektórzy politycy Izraela tak postrzegają Polskę. Oto kilka dni temu we Francji zorganizowano konferencję, której głównym celem było przedstawienie Polaków jako współodpowiedzialnych za zagładę Żydów. Na konferencji tej występowali… polscy naukowcy! Na przykład niejaki Grabowski, opowiadający o 200 tys. Żydów zamordowanych przez Polaków. Tacy ludzie, którzy są gotowi posługiwać się kłamstwem, byle tylko opluć swój kraj i zostać za to pochwalonym na Zachodzie, to fundamentalny problem. Co ciekawe, ostatnio „Jerusalem Post” (!) przyznał, że liczby podawane przez Grabowskiego są nieprawdziwe. Jak to jest, że izraelska gazeta jest rzetelniejsza w stosunku do Polski niż polski naukowiec? I jeszcze ostatnie słowo do tych, którzy tak chętnie powtarzają, że za wcześniejszej władzy nie było takich afer z Izraelem. To prawda. Bo za wcześniejszej władzy stwierdzenie, że Polacy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki” spotkałoby się z zadowoleniem znaczącej większości środowisk intelektualnych i naukowych, orbitujących wokół PO. A może nawet Katz dostałby jakiś order?