Moskiewska Cerkiew oświadczyła, że na Ukrainie prowadzona jest „święta wojna”, a głównym wrogiem jest satanizm płynący z Zachodu i Rosja go powstrzymuje. Zupełnie tak jak fundamentaliści islamscy tłumaczą swoje zabójstwa ludzi „nieczystych i niewierzących”.
Jednocześnie doradca ministra obrony Rosji Andriej Ilicki stwierdził, że za rzekomą seksualną demoralizacją rosyjskich ludzi kultury stoją Pentagon i NATO. Ta pseudochrześcijańska i pseudoprawosławna retoryka bardziej przypomina islamistów z tzw. Państwa Islamskiego czy irańskich ajatollahów. Pierwsi są wrogiem Rosji, drudzy przyjacielem, ale widocznie dekady zaangażowania Rosji na Bliskim Wschodzie i wspierania terroryzmu zaowocowały upodobnieniem się do islamistów. A może było odwrotnie? Może to oni upodobnili się do terrorystycznego komunistycznego Związku Sowieckiego, bo to wówczas moloch zaczął finansować terroryzm w trakcie zimnej wojny, rozpowszechniając swoje idee?
Autor jest dziennikarzem TV Biełsat