„Przeciwnicy budowy gazociągu Nord Stream 2 wykorzystują incydent z Aleksiejem Nawalnym do zwrócenia uwagi na projekt”. To komentarz szefa niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych Heiko Maasa dotyczący objęcia sankcjami Nord Stream 2 z powodu tego, co stało się z rosyjskim opozycjonistą.
Maas dodał coś więcej: „Ważne jest dla nas, aby nie było konsekwencji w relacjach niemiecko-rosyjskich, ale aby problem został postawiony na poziomie europejskim”. Tych kilka zdań niemieckiego dyplomaty mówi bardzo dużo o wschodniej polityce Berlina. Ale mają one swój dodatkowy, bardzo gorzki smaczek. Padły na Forum GLOBSEC dotyczącym przyszłości tworzonej przez Polskę, Czechy, Węgry i Słowację Grupy Wyszehradzkiej, czyli V4. Można zatem pytać, jaką rolę odgrywają Niemcy wobec V4. Czy jest to rola nadzorcy? Kogoś, kto – i to niejako w gościnie u sąsiednich państw – przede wszystkim pilnuje, by nic nie zaszkodziło niemiecko-rosyjskim interesom? Dość to smutna dla Polski wizja kilka dekad po upadku muru berlińskiego.