Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Nielegalna migracja – długie ramię Moskwy

Jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie Kreml używał nielegalnych migrantów do destabilizacji sytuacji w Europie. Przyjęcie paktu migracyjnego świadczy o tym, że jest to skuteczna taktyka.

Niedawne słowa Donalda Tuska, że Białoruś będzie latem nasilała presję migracyjną na wschodnie granice Unii Europejskiej, potwierdzają, że działania hybrydowe Kremla i Mińska mają charakter długoterminowy. Operacja „Śluza”, w którą są zaangażowane służby specjalne obu wymienionych krajów, z jednej strony stanowi dodatkowy przychód, z drugiej zaś ma na celu zniszczenie natywnej tkanki społecznej państw należących do UE.  

Przedsięwzięcie biznesowe

Jeśli Władimir Putin dąży ostatecznie do konfrontacji z NATO, takie działanie ma sens. Przecież gdy migranci osiągną masę krytyczną, w przypadku wojny z Rosją nie chwycą za broń i nie będą bili się o wolność Europejczyków. Raczej postąpią odwrotnie – dołączą do Rosjan i będą gorliwie walczyć z tymi, których uznawali przez dziesięciolecia za ciemięzców i wyzyskiwaczy. Kreml rozpycha się w Afryce i zastępując tam Francuzów i Amerykanów, pozycjonuje się jako obrońca uciśnionych. Służby w Moskwie specjalizują się także w zorganizowanym przemycie ludzi do Europy. Rosjanie kierują gangami, które przerzucają duże grupy ludzi z Turcji do Włoch. Na naszej wschodniej granicy operują co prawda głównie Ukraińcy i Gruzini, ale także oni współpracują ze służbami Rosji i Białorusi. 

Dane Europolu wykazują, że z pomocy nielegalnych przemytników korzysta 90 proc. migrantów. Siatki przestępcze trudniące się tym procederem stają się coraz bardziej profesjonalne. Jest to bowiem, obok handlu bronią i narkotykami, coraz bardziej intratne zajęcie, dodatkowo bardzo trudne do wykrycia. Jeśli chodzi o dotarcie do Europy Zachodniej, to dominuje droga morska. Podróż przepełnionymi łodziami jest ciężka i ryzykowna. Mimo to chętnych nie brakuje. Przemytnicy pobierają sowite opłaty. Mają też coraz szerszy wachlarz usług. Oprócz pomocy w nielegalnym przedostaniu się na kontynent proponują fałszywe dokumenty, a nawet obietnicę pracy pod dotarciu na miejsce. Na jak duże zyski mogą liczyć handlarze ludźmi? Szacuje się, że na jednej osobie mogą zarabiać nawet 10 tys. dolarów. Krótsze trasy – z Afryki przez Morze Śródziemne – mogą być tańsze. Roczne zyski zorganizowanych grup przestępców szacuje się na setki milionów euro. 

Operacja służb

Destabilizacja państw Zachodu przez fale migracyjne należy do doktryny wojennej Rosji. Celem jest wywołanie chaosu społecznego, także poprzez możliwe zamieszki i działania terrorystyczne. Pod lupą Europolu jest już kilkaset organizacji, które są zaangażowane w przemyt ludzi. W wielu z nich działają Białorusini i Rosjanie.

Przemytnicze szlaki z Afryki Środkowej do państw Maghrebu są kontrolowane przez Grupę Wagnera. Rosjanie są także obecni na Bałkanach Zachodnich. Ze wszystkich stron starają się wpychać migrantów do Unii Europejskiej. Kreml stoi za tworzeniem nowych siatek połączeń lotniczych z Afryki i Azji – przez Stambuł do Mińska. W zeszłym roku powstała nowa linia lotnicza Southwind. Teoretycznie jest to firma turecka z siedzibą w Antalyi, ale faktycznie personel i sprzęt pochodzą z rosyjskich linii lotniczych Northwind Airlines. W ten sposób Rosja obchodzi zachodnie sankcje. Moskwa próbowała też presji w stosunku do krajów, które weszły ostatnio do NATO – Szwecji i Finlandii. Finowie jednak postawili na opór wobec fali nielegalnej migracji. 

Rosja realizuje swoją doktrynę zgodnie ze słowami jednego z doradców: „Zjednocz swoich. Podziel obcych. Będziesz rządzić jednymi i drugimi”. Inny teoretyk wojny gen. Aleksander Władimirow radził: „Skierowanie fali emigrantów do dowolnego kraju przez zastosowanie manipulacji powoduje całkowitą destabilizację, a nawet zniszczenie państwa i narodu. Dlatego inspirowanie i kontrolowanie przepływu wielkich rzesz ludzi jest rodzajem nowoczesnej wojny asymetrycznej i najpotężniejszą bronią strategiczną naszych czasów”. Nie jest to niczym nowym. Sterowanie migracją stosowali już komuniści wobec Stanów Zjednoczonych. W latach 80. ubiegłego wieku miała miejsce operacja „Bravo”. Rosjanie pomagali Kubańczykom zalać wschodnie wybrzeże USA. Instrumentalne wykorzystywanie cywilów, głównie mniejszości kurdyjskiej, Rosjanie zastosowali także na Bliskim Wschodzie, w czasie wojny w Syrii. Z kolei ppłk Siergiej Gołubczikow i płk Władimir Nowikow określili skierowanie kontrolowanego napływu migrantów na obce kraje mianem „inwazji szarańczy”. W tym celu wewnątrz tworzone są struktury organizacyjne oraz ośrodki pomocy, które wspierają niekontrolowaną migrację, a nawet jej bronią. 

Scenariusz opisywany przez rosyjskich wojskowych realizuje się na naszych oczach: „Migranci domagają się świadczeń socjalnych, zajmują dworce, ulice i parki, blokują drogi, wszczynają konflikty z lokalną ludnością i policją, rozpowszechniają narkotyki na masową skalę. Wraz z licznymi migrantami do państwa-ofiary przenikają oszuści, przestępcy i terroryści” – pisali autorzy koncepcji inwazji szarańczy. 

Cel: zniszczenie Europy

Jak widać, Rosja w wojnie hybrydowej z wykorzystaniem migrantów osiąga swój cel. Jest nim zniszczenie Europy, doprowadzenie do uzyskania przewagi przez mniejszość muzułmańską i wywołanie konfliktów wewnętrznych. Już w zeszłym roku UE znalazła się w obliczu bardzo poważnego kryzysu migracyjnego. Z napływem nielegałów nie radziły sobie nie tylko kraje basenu Morza Śródziemnego – Grecja i Włochy – ale także państwa docelowe, takie jak Niemcy i kraje skandynawskie. Fala przemocy w dotąd spokojnej Szwecji wymknęła się spod kontroli. We Francji zamieszki wywoływane przez mniejszość muzułmańską wybuchają już regularnie. Natomiast Niemcom zaczęło brakować miejsc dla azylantów. Co postanowiła Bruksela? Zamiast postawić tamę uchodźcom sprowadzanym przez Rosję zmierza do rozszerzenia problemu na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. 

Tak zakłada przegłosowany ostatnio w Parlamencie Europejskim pakt migracyjny. To dziesięć aktów prawnych reformujących politykę migracyjną i azylową. Przyjęcie nowego prawa stanowi przykład niezrozumienia problemu przez polityków UE. Zamiast działań obronnych przed agresją Rosji brukselscy urzędnicy przyjmują zapisy, które pogłębią problem. Przesiąknięte lewicową ideologią rozwiązania mają usprawnić politykę migracyjną i azylową. Problem będzie rozlany na państwa dotąd jednolite etnicznie, czyli kraje Trójmorza. Wnioski azylowe mają zostać szybciej rozpatrywane, natomiast nowi uchodźcy – rozlokowywani przymusowo w krajach Europy Środkowo-Wschodniej pod karą surowych grzywien finansowych. Deklarowana poprawa bezpieczeństwa w tym zakresie jest złudna. Migranci przybywają często bez dokumentów, co utrudnia ich identyfikację. I ostentacyjnie wyrzucają swoje paszporty do morza, co można zobaczyć na licznych filmach umieszczanych w mediach społecznościowych. 
Nowe przepisy kładą największy nacisk na tzw. aspekt solidarnościowy. Dotyczy on rozlokowania co najmniej 30 tys. osób. Kara za nieprzyjęcie jednej osoby to 20 tys. euro. Innymi słowy UE chce podzielić się z państwami takimi jak Polska swoimi problemami. Tam, gdzie jest bezpiecznie, pojawią się agresywni osobnicy, z którymi nie potrafią sobie poradzić Niemcy, Skandynawowie czy Francuzi. Rosji dokładnie o to chodzi. Europa Zachodnia jest już słaba, infiltrowana przez rosyjską agenturę. Teraz czas na tych, którzy opierają się powrotowi do hegemonii Rosji. Zalanie Trójmorza migrantami ma wytworzyć nowe problemy i zniechęcić do pomagania Ukrainie, a potem Mołdawii i krajom bałtyckim. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Teluk
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo