Każda ekologiczna bajka musi mieć swojego bohatera. Od lat mówi się, że w związku ze zmianami klimatu gatunkiem krytycznie zagrożonym będzie niedźwiedź polarny. Naukowcy przez lata opisywali, jak beznadziejna przyszłość czeka misie.
Miały one się topić i umierać z głodu z powodu braku lodu, który zwykle wykorzystują w czasie polowań. Jakby tego było mało, Greenpeace w 2013 roku przedstawił nawet zdjęcie zdechłego niedźwiedzia i opisał je jako ofiarę zmian klimatycznych. Z czasem okazało się jednak, że opis nie miał nic wspólnego z rzeczywistością, a niedźwiedź, zdaniem fachowców, miał po prostu zdechnąć ze starości. Za emisję materiału o ofierze globalnego ocieplenia musiał przepraszać też National Geographic. „Opublikowany w zeszłym roku przez National Geographic film o głodującym niedźwiedziu polarnym obiegł cały świat. National Geographic oświadcza, że posunęliśmy się za daleko, dodając do filmu narrację dotyczącą globalnego ocieplenia” – czytamy w oświadczeniu. Nigdy jakoś nie łykałem tej gadki o niedźwiedziach. Nie wierzę, że ktokolwiek w 100 proc. je policzył.
Wydawało mi się to po prostu piekielnie trudne i kosztowne, żeby nie powiedzieć: niewykonalne. Tym bardziej wielką radość poczułem, gdy przeczytałem na stronach szanowanego magazyny „Nature” o nowym stadzie misiów polarnych. Jak się okazało, 27 osobników nie przejmuje się, że w ich otoczeniu przez dłuższy czas nie ma lodu. Od 200 lat polują w miejscach, w których zdaniem aktywistów i naukowców, powinny wyginąć. Widocznie niedźwiedzie nie czytają alarmów Greenpeace i nie umieją się wpisać w jego oczekiwania. Serio jednak, pokazuje to tylko prosty fakt. Natura i przyroda to nadal dla człowieka wielka zagadka. Mimo że żyjemy na Ziemi od tysięcy lat, nadal nie wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć. Trzeba być ignorantem, by myśleć inaczej.