Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Nie wygra z Bidenem ani Trumpem, ale namiesza

Chciał być kandydatem na prezydenta z ramienia Partii Demokratycznej, do której należeli legendarni członkowie jego rodziny. Kiedy zdał sobie sprawę, że nie ma szans na to, aby odegrał w partii poważniejszą rolę, zdecydował się prowadzić kampanię jako kandydat niezależny. Robert F. Kennedy Jr. (RFK) cały czas wierzy, że może być prezydentem USA. Teraz walczy przede wszystkim o to, aby zebrać podpisy i znaleźć się na kartach wyborczych we wszystkich stanach. Na razie jest zaledwie w kilku, ale szanse na realizację planów ma spore. Prawdopodobnie zaistnieje w polityce amerykańskiej, ale prezydentem nie będzie. Może jednak wpłynąć na wyniki.

Ma 70 lat. Jest synem byłego senatora i prokuratora generalnego Roberta F. ­Kennedy’go i bratankiem prezydenta Johna F. Kennedy’ego (JFK). Jest prawnikiem, pisarzem i – jak to się dzisiaj określa – aktywistą społecznym. Z jego poglądami można go spokojnie umieścić na osi skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Na pewno ma je nieszablonowe, często podparte teoriami spiskowymi. Jest dobrze wykształcony: Harvard University, London School of Economics, University of Virginia i Pace University.
Zasłynął jako antyszczepionkowiec, a jego wystąpienia przeciw szczepieniom na COVID-19 przeszły do historii. Jest działaczem ekologicznym, przeciwnikiem paliw kopalnych i zwolennikiem zielonej energii. Chce zmniejszenia wydatków na wojsko, ograniczenia amerykańskiej pomocy dla innych państw i w ogóle zmniejszenia aktywności Stanów Zjednoczonych poza granicami państwa.

Z drugiej strony żąda zabezpieczenia południowej granicy z Meksykiem, aby zmniejszyć nielegalną emigrację. Domaga się pomocy dla Izraela, ale jednocześnie marginalizowania zaangażowania USA w ONZ. Postuluje przebudowę infrastruktury przemysłowej przy jednoczesnym poparciu małych i średnich przedsiębiorstw. 

Kandydat z zewnątrz

Te postulaty dały mu spore poparcie. Po zgłoszeniu kandydatury w marcu 2023 r. słupki poparcia po kilku miesiącach skoczyły mu do ­15–20 proc., a nawet 35 proc. To dużo jak na kandydata „drugoligowego”. Odkąd powstały dwie główne amerykańskie partie, żaden polityk spoza nich nie został prezydentem USA. Warto jednak pamiętać o 1992 r., kiedy w wielkiej polityce pojawił się biznesmen, filantrop i miliarder Ross Perot. Nie wygrał w ani jednym stanie, ale łącznie uzyskał prawie 19 proc. głosów. A to, zdaniem wielu analityków, odebrało poparcie George’owi Bushowi seniorowi, dając tym samym prezydenturę młodemu Billowi Clintonowi. Czy z RFK będzie podobnie? Tak się przynajmniej zapowiada.

Zasadnicze pytanie przy pojawieniu się „trzeciego” kandydata nasuwa się takie: komu zabiera on głosy? Spekulacji na początku było sporo, ale wiele sondaży pokazało, że – jak na razie – RFK zbiera głosy, które mogły być oddane na Joego Bidena. Wyniki Kennedy’ego są bardzo rozbieżne. Odsetek ten waha się od 15 proc. w całym kraju w niedawnym pomiarze Harvard-Harris do 2 proc. w ankiecie Economist-YouGov. Jego średnia sondażowa RealClearPolitics wynosi natomiast 9,9 proc. Perot, przypomnijmy, otrzymał 19 proc. w 1992 r., a w 1996 r. – 8 proc., będąc wówczas kandydatem Partii Reform. Sondaż Harvarda-Harrisa przypomina końcowe wyniki z 1992 r. Ponad 30 lat temu Bill Clinton zajął pierwsze miejsce z 43 proc. w głosowaniu powszechnym, podczas gdy Bush miał 38 proc. Tym razem we wspomnianym badaniu były przywódca USA Donald Trump uzyskał dokładnie 43 proc., a prezydent Joe Biden – 38 proc. 

Trump liderem w wyścigu

Inny sondaż Harvard CAPS/Harris pokazał, że Trump pokonuje Bidena, dobijając do 41 proc. w stosunku do 37 proc. dla demokraty, podczas gdy Kennedy ma 15 proc. poparcia – oczywiście w hipotetycznym, wręcz niemożliwym pojedynku. Oznacza to wzrost o 7 pkt proc. w przypadku Trumpa od lutego. Średnia sondażowa RealClearPolitics wskazuje, że Trump prowadzi z Bidenem 40,7 proc. do 35,3 proc., a Kennedy miałby 12,3 proc. Co to oznacza? RFK zabiera poparcie Bidenowi. Według średniej krajowej sondaży przeprowadzonych przez The Hill/Decision Desk HQ w trójstronnym wyścigu pomiędzy Bidenem, Trumpem i Kennedym republikanin uzyskuje 2,2 pkt proc. przewagi nad Bidenem. Kennedy przegrywa z obydwoma z 9,2 proc. poparcia. Z opublikowanego niedawno sondażu Morning Consult-Bloomberg News wynika, że Trump prowadzi z Bidenem w sześciu z siedmiu w „swing states”, czyli stanach wahających się, gdy w wyścigu uczestniczyli Kennedy i inni kandydaci z trzeciej partii. 

Nie wiemy w tej chwili, czy odbędą się debaty telewizyjne, które dużo mogą zmienić. Gdy Perot pojawił się w programie na żywo obok Clintona i Busha, zdobył prawie jedną piątą głosów w całym kraju. Kiedy cztery lata później wykluczono go z debat, poparcie spadło mu poniżej 10 proc. Polityczne show ma więc ogromne znaczenie za oceanem. 

RFK ogłosił na stanowisko wiceprezydenta Nicole Shanahan, prawniczkę i byłą żonę współzałożyciela Google Siergieja Brina. Może ona w znacznym stopniu wspomóc finansowo jego kampanię. A to jest istotne przy zbieraniu podpisów, aby znaleźć się na listach wyborczych.

Republikański strateg Karl Rove uważa, że Kennedy stanowi problem dla Bidena, i powołuje się na wyniki wyborcze z 2016 i 2020 r. – W 2016 r. kandydaci z trzeciej partii zdobyli 5,8 proc. głosów, czyli jeden na 17 wyborców oddał głos na kandydata właśnie trzeciej partii – powiedział. – W 2020 r. 1,9 proc., czyli jeden na 50 wyborców, głosowało na kandydata partii trzeciej. W Arizonie, Georgii i Wisconsin libertariański polityk zdobył więcej głosów, niż wyniosła różnica przegranej Donalda Trumpa. Więc nawet, jeśli otrzymają bardzo małą część głosów, jeśli znajdą się we właściwych miejscach, mogą wyrządzić ogromne szkody – zaznaczył Rove. 

Komentatorzy wiedzą doskonale, że jeśli Kennedy znajdzie się na listach wyborczych w „swing states”, to może przesądzić o wyniku wyborów. Nie ma go jeszcze na listach wyborczych w Pensylwanii, Michigan czy Wisconsin, ale przeprowadzane tam sondaże z jego udziałem dają w nich zwycięstwo Trumpowi. Dlatego też były prezydent za bardzo go nie atakuje, a co najwyżej z rzadka wyzywa od „skrajnych lewaków”. 

Kennedy Jr. przejdzie do historii? 

Niektórzy z tych drobnych kandydatów z trzeciej partii mogą czasami przechylić szalę zwycięstwa w wyborach – stwierdziła konsultantka polityczna Nachama Soloveichik. – Nie bez powodu, kiedy pomagam w wyścigach do Senatu i innych wyborach, trzeba naprawdę ciężko się napracować, aby wyeliminować kandydata libertarianina z kart do głosowania. Ponieważ nawet jeśli zdobędzie 1 proc. głosów, to w stanach wahadłowych decyduje bardzo niewielka przewaga, a wyścig o urząd prezydenta nie różni się tak naprawdę od wyścigu do Senatu, ponieważ też toczy się on w poszczególnych stanach – analizowała.

Kennedy junior, jeszcze przed oficjalnym zgłoszeniem kandydatury na stanowisko prezydenta, zapowiedział: „Jeśli wystartuję, moim priorytetem będzie zakończenie skorumpowanej fuzji władzy państwowej i korporacyjnej, która zrujnowała naszą gospodarkę, rozbiła klasę średnią, zanieczyściła nasze krajobrazy i wody, zatruła nasze dzieci i ograbiła nas z naszych wartości i wolności. Razem możemy przywrócić demokrację w Ameryce”.

Amerykańskiej demokracji on nie przywróci, bo nie trzeba. Walczy z polityczną poprawnością oraz cenzurą w mediach, i za to mu chwała. Na pewno tę demokrację ubarwia. W realiach politycznych natomiast jest tym, który może zdecydować o wyborze kolejnego prezydenta USA. A to wcale nie tak mało, może niechybnie przejść do historii.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marek Bober
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo