Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Nawet nie Kijowski

Donald Tusk wzywa zwolenników na wielki marsz 4 czerwca. Data oczywiście symboliczna, i to z podwójną wymową – wybory kontraktowe, efekt zgody z PZPR i o trzy lata późniejsze obalenie rządu Jana Olszewskiego, znów w zgodzie z komunistami.

Czy wydarzenie będzie sukcesem? Tak, będzie nim na pewno w statystykach warszawskiego ratusza, relacjach polityków Platformy na Twitterze i w „Faktach” TVN. Media prawicowe ogłoszą zapewne porażkę, a jak było naprawdę, i tak trudno będzie ustalić. Na demonstracje, z którymi się zgadzam w wystarczająco wielu sprawach, często chodzę sam również po to, by przekonać się, jakie było zainteresowanie ludzi. Z tą nie zgadzam się w niczym, więc nie pójdę, by mnie przypadkiem nie policzono w obcej mi sprawie. Wiadomo już jednak, kto pójdzie, i jest to wiedza dość ciekawa. Na pozór marsz wszystkich przeciwników rządu, w praktyce manifestacja Platformy, mająca być potwierdzeniem niepewnej wciąż dominacji nad resztą opozycji. Dla tej przewidziano tylko jedną rolę – karnie się na rozkaz Tuska stawić. Lider PO chce być jak Mateusz Kijowski w swym najlepszym momencie, rozdający na demonstracjach KOD koncesje na działalność opozycyjną. Wydaje się jednak, że nawet Kijowskim lider PO być już nie może, bo, przynajmniej na razie, koledzy nie palą się do przyznania mu takiej roli. „Więcej – weselej” – mówią jedni, „Co za dużo, to nie zdrowo” – ostrzegają inni. Na marsz wybiera się Marta Lempart ze swoimi piorunami, aborcjami i hasłami o „zbrodniarzach z PiS”. Udział zapowiada Lech Wałęsa, co imprezie nadać może nowy, komiczny, a może – zważywszy na ostatnie zainteresowania Lecha – kosmiczny wymiar. Nie wiem, jak z Romanem Giertychem, ale pasowałby do pary Czarzastemu, a temu ostatniemu i z Niesiołowskim byłoby do twarzy. Ktoś pisał, że warto zaprosić Owsiaka. Ten pewnie nie przyjdzie (a może…?), ale można by zakończyć po owsiakowemu – „Oj, będzie się działo!”.

 



Źródło: Gazeta Polska

Krzysztof Karnkowski