KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

Najłatwiej powiesić posłańca

Podłą specyfiką polskiego wymiaru sprawiedliwości, która rozlała się na całą sferę publiczną jest przenoszenie odpowiedzialności ze sprawców czynów na ludzi, upominających się o prawdę.

W swoim czasie przekonał się o tym choćby Bronisław Wildstein, który tak długo drążył kwestię Stanisława Pyjasa, swego zamordowanego przez bezpiekę przyjaciela, aż środowisko, zamieszane w wyciszanie tej sprawy, postanowiło mu się zrewanżować na drodze sądowej. A że sądy są takie, jakie są, w efekcie Wildstein stał się jedynym skazanym w sprawie politycznego mordu sprzed lat.

Jan Śpiewak z kolei, choć świadom był wielu patologii III RP, wiarę w jej sądownictwo zachowywał jeszcze wtedy, gdy opisywał powiązania prawniczych elit z mafią reprywatyzacyjną. Dlatego też był organizatorem jednego z największych protestów przeciw reformie sądownictwa, tych samych, które zakończyły się wetem prezydenta i Zofii Romaszewskiej. Potem ta aktywność odbiła mu się czkawką, co wielu prawicowym komentatorom niepotrzebnie według mnie dało jakąś złośliwą satysfakcją - Śpiewak przegrał proces, związany z jego społeczną aktywnością, oczywiście tą w obronie lokatorów, nie sądownictwa. 

Ale, jak wspomniałem, ta sprawa na sądach się nie kończy. Słyszymy kompromitujące polityków nagrania? Politycy i ich media pytają tylko, czy były legalne i kto, oraz po co, ich dokonał. Obnażenie cynizmu i pogardy wobec wyborców, kraju, a czasem i własnych kolegów nie miało być natomiast przedmiotem naszego zainteresowania czy tym bardziej czynnikiem determinującym polityczne wybory. 

Dziś to samo, zarówno w debacie medialnej i politycznej, czy w sądach, dzieje się w sprawie korupcji w szpitalu, kierowanym przez Tomasza Grodzkiego. Grodzki nie pali się, by oczyścić się w procesie (choć przecież wysoki rangą polityk z Platformy nie ma się czego w sądzie bać), sam natomiast oskarża dziennikarzy i opowiadających w mediach o swych przejściach świadków. Agnieszka Popiela, pierwsza osoba, która opowiedziała o swoim doświadczeniu, poza sądowym nakazem przeprosin (uchylonym w drugiej instancji) doświadczyła również ostracyzmu środowiskowego.

Jak nasi czytelnicy doskonale wiedzą, Tomasz Grodzki procesuje się też z Tomaszem Sakiewiczem. Tymczasem zajmujący się sprawą z udziałem marszałka Senatu Tomasz Duklanowski ujawnił, o czym pisałem tydzień temu, aferę pedofilską na Pomorzu, a w efekcie od kilku dni oglądamy kolejną odsłonę według podobnego scenariusza. Choć szczęśliwie sprawca nie uniknął kary, to jednak media skupiają się na krytyce dziennikarza, za rzekome ujawnienie tożsamości ofiary. Sam szef Państwowej Komisji ds. Pedofilii postanowił obudzić zombie salonu III RP, jakim jest nie posiadająca od lat żadnego mandatu rada Etyki Mediów, by ta zajęła się publikacją Duklanowskiego. 

Najłatwiej powiesić posłańca, trudne śledztwa i burzące zgniłe polityczne czy środowiskowe układy reformy są od lat ponad nasze siły.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski