Bezpieczeństwo żywnościowe naszego kraju to podstawowe zadanie państwa. I powiem Państwu jedno: jesteśmy bezpieczni i zagrożeni jednocześnie. Polska jest dzisiaj bowiem olbrzymim eksporterem żywności. W 2023 roku wysłaliśmy za granicę żywność za rekordowe 51,8 mld euro, czyli jakieś 236 mld zł.
Można powiedzieć, że to olbrzymie wartości. Jak to więc jest, że mimo iż jest tak świetnie, to jednocześnie jest tak fatalnie? Oto bowiem rolnicy już uderzają w dzwony i przestrzegają przed umową Mercosur, która ma sprawić, że do UE przyjedzie więcej żywności z Ameryki Południowej. Ile więcej?
Szacuje się, że o 2 mld euro. Nie. Nie do Polski. Do Europy. Wydawałoby się, że nie ma się czym przejmować. Ale jednak rolnicy protestują. Powinienem ich zagrzewać, ale jakoś nie umiem. Nie sposób nie zauważyć, że rolnicy mają problem sami ze sobą. W ich głowach równolegle funkcjonują dwie narracje. Są one zupełnie sprzeczne. Pierwsza mówi, że Polska ma potężne rolnictwo, które powinno żywić Afrykę i rozwiązać problem głodu.
Jednocześnie ten sam rolnik jest na skraju upadku, gdy nagle skoczy cena benzyny albo nawozów i rzuca produkcję na wieść o tym, że z Ameryki Południowej może przypłynąć kontener z wołowiną. Nie wiem, jak to wszystko się spina. Wygląda na to, że najprawdopodobniej o fatalnej kondycji rolników nie decyduje Unia, Mercosur czy Soros. Nawet nie „piątka dla zwierząt”. Najprawdopodobniej system jest tak skonstruowany, że pośrednicy i eksporterzy świetnie żyją z tego, że rolnicy nie umieją się zorganizować. Wszystkie ich izby, organizacje i stowarzyszenia dbają najbardziej o to, aby nic się nie zmieniło. Co sezon podrzucając nowego wroga. Zielony Ład. Światowe lewactwo. Rolnika z dżungli. Ukrainę. Od razu przepraszam za to, że nie będzie puenty. Bo nie może być. Przydałby się ktoś, kto uzdrowi polski rynek rolny, tak abyśmy byli bezpieczni. Ktoś, kto ma wizję i charakter. To moje największe marzenie. Jest szansa, że jeszcze nie jest za późno. Raczej jednak pojawi się nowy Kołodziejczak, który na końcu sprzeda wszystkich za sekretarkę, biuro, buty Gucci i kadencję w Sejmie.