Koszulka "Nie Bać Tuska" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Lewą marsz

Piszę ten felieton na kilka dni przed 1 maja, gdy Państwo go czytają, święto pracy zbliża się już nieubłaganie, a Donald Tusk zastanawia się pewnie kolejny dzień – iść czy nie iść. Demonstracja czerwcowa za niewiele więcej niż miesiąc, tymczasem politycy Lewicy uparcie wybrać się, przynajmniej oficjalnie, nie planują. Mówią za to, że jeżeli wcześniej zobaczą Tuska na pochodzie, to kto wie.

Oczywiście Tusk na pochodzie pierwszomajowym byłby to niezły chichot historii, a i teraźniejszości nienajgorszy, o przyszłości nie wspominając. Oczywiście pierwszą reakcją byłoby skrótowe potraktowanie takiej manifestacji jako symbolu ostatecznego skrętu z lewo Platformy, dające kolejne argumenty tym, którzy krzycząc „Precz z komuną!”, od lat tak naprawdę najbardziej myślą przy tym o Tusku. Nie bez podstaw, bo przecież to Tusk okazał się być tym politycznym Noe, który zbudował arkę dla Millera, Cimoszewicza czy Rosatiego, a od dawna już zapowiada tak miłe starym komuchom przywrócenie esbeckich świadczeń czy likwidację IPN.

Z drugiej jednak strony weszła, trochę na ich miejsce nawet, w końcu do polityki też lewica bardziej socjalna, z PRL nie mająca już za wiele wspólnego, taka z którą nawet nie za bardzo jest się czasem o co kłócić, dopóki oczywiście nie zejdzie na kwestie światopoglądowe. Wtedy znowuż to część tych starych komuchów i ich młodszych wychowanków okazuje się być zaskakująco ugodowa i nie chce nawet, jak twierdzi, burzyć żadnych pomników. Papieża, bo już z Inką nie byłbym pewien.

Trudno się w tym połapać, wróćmy więc na razie do Tuska i pochodu. Oczywiście jest to element większej układanki, polegającej na zapewnieniu sobie jak najsilniejszej pozycji przed wyborami i upragnionym, choć wciąż niepewnym, tworzeniem wspólnego rządu partii dzisiejszej opozycji. Złożoność sytuacji sprowadza się do tego, że lewica, która nie tylko organizacyjnie nie jest spójna, będzie tej układanki najbardziej chybotliwym elementem. Jej politycy, pytani o różnice programowe w sprawach socjalnych, dzielące ich z PO, mówią, że ich celem jest na tyle mocny wynik wyborczy, by ewentualne zmiany zablokować.

I tu znów historia się śmieje, niestety również z nas – jeśli PiS wybory przegra, może okazać się, że jedyną nadzieją na utrzymanie socjalnych osiągnięć ostatnich ośmiu lat będzie jak największy wpływ lewicowców na rząd. Tusk też o tym wie, dlatego najwygodniej byłoby przejąć mu głosy lewicy z kilkoma politykami, ale samą formację widziałby najchętniej poza Sejmem. Na pewno zaś nie chciałby w ławach zobaczyć działaczy Razem, którzy do Platformy mają najdalej i są wręcz znienawidzeni przez jej elektorat.

Oczywiście najprzyjemniej by było oglądać to wszystko z pozycji 50 proc. w sondażach dla Zjednoczonej Prawicy, do tego jednak droga na razie daleka. Od lewicy zależy chwilowo sporo, może więc Tusk na pochód jednak się pofatyguje, ku uciesze twórców memów, a być może i polityków Konfederacji, którzy na memy te złowią kolejnych rozczarowanych liderem PO gospodarczych liberałów.

 



Źródło: niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski