21 września w gmachu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów miała miejsce promocja monumentalnego leksykonu „Premierzy i ministrowie Rzeczypospolitej Polskiej 1918−1939” wydanego przez Instytut De Republica.
Książka jest świadectwem przerwanej, ale wciąż żywej pamięci instytucjonalnej. Taka pamięć to skarb i powód do dumy, ale i dojście do bolesnego zrozumienia własnych błędów. Zastanawia mnie też, czego dzisiejsza Ukraina, młody kraj wychodzący z krwawej wojny, mogłaby się nauczyć od nas w tym okresie? Co powiedzieliby Wołodymyrowi Zełeńskiemu zwłaszcza ówcześni polscy dyplomaci, np. Eustachy Sapieha, Aleksander Skrzyński czy Józef Beck? Co sami zrobiliby inaczej? Może usłyszałby, że nie warto wierzyć w gwarancje mocarstw, że płomienne mowy w Lidze Narodów nic nie znaczą, że dla Niemców jesteśmy tylko krajami sezonowymi, a dla USA pionkami na większej szachownicy? Może powiedzieliby mu, że najgorsze, co można zrobić w Europie Środkowo-Wschodniej, to odnosić się brutalnie do swoich sąsiadów, że to był grzech Polski? Może zrozumiałby, że bez silnej regionalnej koalicji w starciu z Rosją kupi sobie może 20 lat, a potem staną się rzeczy jeszcze straszniejsze niż poprzednio?