W lewicowo-liberalnych mediach znów słychać powarkiwania na Szymona Hołownię. Nie wrócono jeszcze do retoryki „kałowni”, ale być może to tylko kwestia czasu. Marta Lempart na łamach „Wyborczej” nie jest co prawda tak agresywna, jak w czasach rządów PiS.
Ale mniej więcej już widać, jak będą przebiegały pęknięcia w rządzącej koalicji. Tym bardziej że Lewica nie ma nic do stracenia – jej kiepskie notowania czynią ją najsłabszym ogniwem koalicji 13 grudnia. Postkomuniści i młoda lewica próbują przedstawić się w roli rzecznika kobiet. Ale ideologia przegrywa z rzeczywistością – wyższe poparcie dla Trzeciej Drogi pokazuje, że centrum polityczne w Polsce wcale się nie rozpadło. Po prostu definiuje się inaczej niż kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, gdy powstawało Porozumienie Centrum braci Kaczyńskich.
Prawo i Sprawiedliwość – o czym piszę od jakiegoś czasu – też musi grać o centrowy elektorat, jeśli chce jeszcze wrócić do władzy. Obyczajówką? – zapyta ktoś nieufnie. Niekoniecznie. Najpierw trzeba pomóc odzyskać zdrowy rozsądek tym wszystkim, którzy uwierzyli w 100 banialuk Donalda Tuska.