O tym, że rząd koalicji 13 grudnia to w dużej mierze grupa rekonstrukcyjna okresu 2007–2015, zdążyliśmy się już przekonać. Donald Tusk używa tych samych sztuczek co przed dekadą.
Przykładem jest pozowanie nad miską z zupą, rzekomo nadesłaną mu na zalane tereny kurierem przez kochającą żonę. Gorzej, że nie tylko w sferze propagandy wygląda to co najmniej niepoważnie. Czymże jest bowiem wspólna konferencja z Jerzym Owsiakiem, na której Tusk ogłasza, że oto lider WOŚP zajmie się – jak rozumiem w miejsce organów państwa – koordynacją pomocy dla poszkodowanych? Wszystko to obok pozaprawnych działań, zapowiedzi kolejnych naruszeń prawa i realnych krzywd, jak te zadane ks. Olszewskiemu i urzędniczkom Ministerstwa Sprawiedliwości. Tu także widzimy powrót to lat minionych, gdy tę rolę odgrywali kibice w typie Piotra Staruchowicza czy Macieja Dobrowolskiego. Pocieszające jest to, że po 11 miesiącach od wyborów koalicja 13 grudnia jest na takim etapie degrengolady jak po sześciu, siedmiu latach rządów PO. Oznacza to, że może to wszystko długo nie potrwać. Oby.