Albo w Brukseli wykonali jakiś magiczny rytuał z kadzidełkiem, mazidełkiem i kitem, i nagle Polska stała się praworządna, albo jednak chodzi o zakulisowe interesy.
Polityka przestała być już sporem o idee i skuteczność programów. Coraz częściej przypomina karykaturalną wojnę religijną, w której liczą się wrażenie i jakieś powszechne opinie. Obie strony miotają w siebie zaklęciami, a ich fani uważają, że te są skuteczne i dzieją się realnie. Kiedyś nazwałbym to PR-em, ale mam wrażenie, że to jeszcze bardziej ułudne. Raczej to polityczny szamanizm. Oto bowiem gdyby zadać Polakom pytanie, czy Szymon Hołownia zmienił parlamentaryzm, to usłyszelibyśmy z pewnością odpowiedź, że tak i że jest to zmiana na lepsze. Tymczasem patrząc na chłodno – od 15 października mieliśmy wykluczenia posłów, zamykanie ich do więzienia, szarpaniny. Wyzwiska z mównicy sejmowej to codzienność. Polacy nie utożsamiają tego z marszałkiem. Dla wyborców AntyPiS-u Sejm jest lepszy, a Elżbieta Witek zachowywała się niegodnie. Jeszcze bardziej zabawne jest odzyskanie przez Polskę pieniędzy KPO. Śmieszy to dlatego, że przez dwa lata PiS uzgadniał jakieś kamienie milowe. Przyjmował ustawy. Kłócił się o to.
Odkręcał. Dialogował. Ostatecznie nic z tego nie wyszło i po prostu został uznany za niepraworządny. Po nich przyszedł Donald Tusk. Nie przyjął żadnej ustawy. Przejął TVP uchwałą, a jego służby szturmowały Pałac Prezydencki. Jest chaos w prokuraturze, czego symbolem jest zamiatanie pod dywan spraw polityków KO. I okazuje się, że w magiczny sposób Polska stała się praworządna. Albo w Brukseli wykonali jakiś magiczny rytuał z kadzidełkiem, mazidełkiem i kitem, albo jednak chodzi o zakulisowe interesy. O biznes, który dopina się przy zamkniętych drzwiach. UE nawet nie zachowała pozorów i nie próbowała udawać, że chodziło o coś innego. Traktują nas jak idiotów. Niestety, w większości przypadków mają rację.