Wydawnictwa Axel Springer, Agora i TVN zupełnie jawnie popierają w ostatnich dniach działania prowadzone w ramach wojny hybrydowej przeciw Polsce. Robią to też politycy totalnej opozycji – choć trzeba przyznać, nie wszyscy.
Granica, która przebiega między agenturą wpływu lub względnie pożytecznymi idiotami a politykami opozycji, których stać przynajmniej na to, by w obecnej kryzysowej sytuacji chociaż nie przeszkadzać, jest nieostra i wcale nieoczywista. Przechodzi w poprzek podziału partyjnego – jednych i drugich znajdziemy i w PO, i w PSL, i na lewicy. Przyznając zatem, że interesy zewnętrzne gotowa jest realizować część polityków opozycji i że zasób wpływów Moskwy w elitach politycznych jest zbyt znaczący, by można być spokojnym, nie można powiedzieć, że dotyczy to całego obozu opozycyjnego. Inaczej nieco jest z prasą – w większości (prócz Agory) są to tytuły należące do zagranicznego kapitału i jasno demonstrujące, że realizują interesy zewnętrzne. W obliczu ataków hybrydowych – gdy dezinformacja, granie na nastrojach społecznych, świadome dzielenie Polaków i pogrywanie nienawiścią mają szczególnie istotne znaczenie – to na działania takich stacji jak TVN czy portal onet.pl warto patrzeć z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.
Może dziwić, że amerykański koncern pozwala na tak gorliwe wypełnianie punktów scenariusza Alaksandra Łukaszenki, jak czyni to stacja z Wiertniczej, jest to przecież także wprost przeciw wzmacnianiu wschodniej flanki NATO. Także jedna z głośnych dezinformacji, propagowana przez tę stację – mówiąca o jakoby grożących Polsce sankcjach ze strony USA, łącznie z zakazem wjazdu do Stanów najwyższych polskich polityków lub wycofaniem wojsk NATO – jest wdrukowywaniem w świadomość Polaków, że partnerstwo ze Stanami jest iluzoryczne, a sojusz obronny słaby i niestabilny. Postkomunistyczna stacja, w której bryluje kolejne pokolenie nomenklatury i służb PRL, uderza więc nie tylko w polskie, lecz także amerykańskie interesy w tej części Europy – robi to zgodnie ze środowiskowym DNA, z którego się wywodzi. Niemniej dziwi coraz bardziej, gdy przy takim „sprawdzam”, jakie teraz niesie ze sobą prowokacja Łukaszenki, i takim napięciu na granicy państwa NATO z państwem faktycznie podporządkowanym Moskwie, amerykańska stacja wzmacnia wobec opinii publicznej przekaz i prowokacyjne zachowania Kremla i Mińska. – To nie są wolne media, to są wolne żarty – powiedział o tym delikatnie premier Mateusz Morawiecki. Choć warto by powiedzieć mocniej – należące do naszych przyjaciół media, czy to z Niemiec, czy zza oceanu, działają przeciw bezpieczeństwu polskiego państwa. Na zimno, w pełni świadomie.
Tymczasem przegłosowany przez Sejm projekt ustawy uszczelniający przepisy z 2004 roku, zabraniające podmiotom spoza UE przejmowania mediów w Polsce, ma zostać, jak wieść niesie, zawetowany przez prezydenta. Andrzej Duda mówi o tym projekcie, że jest „kontrowersyjny”, choć w istocie nie wprowadza żadnej nowej zasady, zamykając jedynie możliwość omijania dawno obowiązującego prawa. Jeśli jest więc „kontrowersyjny”, to tylko w znaczeniu histerii, jaką wywołał w obronie telewizji TVN, która działa dzięki temu, że zasady z 2004 roku są omijane. Utworzenie firmy na lotnisku w Amsterdamie, w jednym pokoju, firmy-szyldu, która ma udawać, że jest właścicielem TVN, a faktycznie – jak wszyscy wiemy – właścicielem tym jest amerykańska korporacja medialna, jest grą pozorów przestrzegania polskiego prawa, grą, którą – jak nam się mówi – mamy zaakceptować. Trudno mi sobie wyobrazić, że prezydent Polski wetuje ustawę dlatego, że blokuje ona omijanie polskiego prawa przez wpływową korporację. Że rzekoma „obrona wolności słowa” jest ponad faktyczną obroną powagi, ale i bezpieczeństwa państwa. Nikt nie broni właścicielom TVN takiego przeorganizowania prowadzenia swego biznesu, by był faktycznie zgodny z polskim prawem – zbudowania rzeczywiście działającej w Europie firmy, z europejskim kapitałem i płacącej tu podatki. W zamian jednak domaga się, by to polskie państwo lekceważyło samo siebie – zapisy prawa, ale i swój prestiż. Trudno mi sobie wyobrazić weto prezydenta w tej sprawie, choć słyszę, co Andrzej Duda zapowiada, i domyślam się, pod jak silną presją (także zewnętrzną) się znajduje. Niemniej uległość w tej sprawie może być zinterpretowana jako słabość, która polskie państwo w przyszłości może kosztować więcej niż obrona jego powagi i bezpieczeństwa.