Felietony w Polsce pisze się coraz trudniej. Albo coraz łatwiej, zależy jak na to spojrzeć.
Publicyści z dłuższym stażem (choć niedługo będę musiał przyznać przed sobą, że też już mam jakiś tam staż, zaraz będzie dwudziestolecie) chyba się takimi rzeczami nie przejmują, bo i pozwalają im na to czytelnicy tudzież słuchacze. Pójdzie taki w dziesięć miejsc, w każdym powie prawie to samo, potem to jeszcze napisze do dwóch gazet i wszyscy zadowoleni. Uspokajam, to żadna krytyka, to konstatacja faktu. Zresztą skoro całe to gadanie – jak się zdaje – nie przynosi efektu, pora postawić sobie pytanie, czy w takim razie trzeba wszystko powtórzyć jeszcze dziesięć razy, czy może wystarczy raz, tylko głośno i dobitnie? Chyba nie, bo mamy dookoła szum informacyjny, a rolę zagłuszaczek przejęły post-media, karmiące nas setkami informacji bez znaczenia, na ogół o ludziach, dla których chyba lepiej byłoby, żeby znała ich tylko rodzina. Ponieważ jednak atakują nas informacje kto, co, za ile kupił, a kto z kim się spotkał i w jakim charakterze, to choć często nawet nie kojarzymy tych nazwisk, to dzięki kolorowej, słodkiej wacie umknęło nam, że znowu gdzieś zamknęła się (no przecież nie sama) fabryka, że tysiąc ludzi bez pracy. Że telewizja za ubiegły rok miała rekordowy zysk, ale po jej przejęciu zaczęła absorbować stawki, o których za czasów PiS nikomu się nie śniło. Że duża państwowa spółka zdecydowała o utajnieniu wyników finansowych za obecny kwartał. Że inna odpadła z niemal wygranego przetargu, więc przegrała go na rzecz czeskiej konkurencji. Ale i tak za chwilę się zwinie, bo po co komu PKP Cargo? Prezydent Duda mówi TV Republice, że rządzą nami nieudacznicy, którzy zastali państwo w dobrym stanie i już nie mają pieniędzy na świadczenia, mają za to dziurę VAT-owską. Nie jestem pewien, czy faktycznie o nieudacznictwo tu chodzi, i mam wrażenie, że i pan prezydent tak naprawdę nie jest pewien.