Trzeba robić wszystko, by przekonywać ludzi w terenie. Wszędzie tam, gdzie są problemy.
Jeszcze parę lat temu wydawało się, że wszyscy przeniesiemy się do świata wirtualnego, a politykę będzie się robić wyłącznie za pomocą mediów społecznościowych i programów telewizyjnych. Teraz jednak wydaje się, że znowu – tak naprawdę – przewagę będzie się osiągać w realnym świecie. To tam będzie się tworzyć wartość dodana. Dziś w Polsce są dwie strony sporu politycznego. Obie mają porównywalne poparcie. Do niedawna wydawało się, że używały też tych samych proporcjonalnych narzędzi. To zmieniło się tylko nieznacznie po tym, jak Koalicja Obywatelska dokonała skoku na media publiczne. Mimo że z pewnością uwierzyli w to, że łatwo zgniotą Prawo i Sprawiedliwość, to jednak może się okazać, że bój będzie trudniejszy, niż im się wydawało. Tym bardziej że grupa rekonstrukcyjna TVP 2014 jest dzisiaj już taka mniej świeża. Może w swoim mniemaniu kręgosłupy mają proste, lecz twarze mówią wszystko. Będzie więc status quo w wirtualu. Trzeba zatem robić wszystko, by przekonywać ludzi w terenie. Wszędzie tam, gdzie są problemy. Gdy idzie fala powodziowa, ludzie PiS-u powinni być pierwsi, by układać worki z piaskiem. Gdzie dzieje się krzywda i niesprawiedliwość, tam powinni się pojawiać, by tematy nagłaśniać i powstrzymywać zło. Wchodzić w akcje charytatywne. Czasem w konflikty. Tych, którzy działają realnie, należy w jakimś stopniu nagradzać. Te działania i konkrety powinny być nagłaśniane, a nawet gdy nie będą, to z pewnością ludzie je dostrzegą, jest to tylko kwestią czasu. Wejście między ludzi i sprawczość na najmniejszym poziomie będą w najbliższych latach bardzo cenne. Mam wrażenie, że dużo bardziej niż filmiki w sieci.