Głowią się dziennikarze i próbują wyciągnąć coś od polityków. Zastanawiają się politycy i próbują dopytywać dziennikarzy. To wisi ponoć w powietrzu, mówi się o tym w redakcjach, szepcze w gabinetach - Platforma będzie ponoć chciała powtórzyć manewr z poprzednich wyborów i znów zamienić osobę, która nie spełniła oczekiwań na Rafała Trzaskowskiego, który ma większe szanse, by zdobyć dla partii uprawnione cele.
Nie znam odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytanie, czy faktycznie jest to prawda. Niemniej sam fakt, że się o tym mówi, już jest wielką porażką Donalda Tuska. Ewentualna zamiana może być wręcz jego politycznym końcem. Lecz czy pojawienie się tego tematu jest niespodzianką? Niespecjalnie.
Pisałem o tym wiele razy, więc będzie bardzo krótko: po 2015 roku wyczekujących powrotu Tuska ubywało, lecz jego najwierniejsi sympatycy byli zbyt zaślepieni, by to widzieć. Równocześnie elektorat negatywny, szerszy o wiele niż elektorat PiS, nie topniał. Małgorzata Kidawa-Błońska została pierwszą kandydatką Platformy w wyborach prezydenckich, ponieważ nawet koalicjanci z Nowoczesnej zdawali sobie sprawę, że Tusk jest niewybieralny.
Potem Kidawie zrobiono świństwo, lecz politycznie było to skuteczne. Trzaskowski przegrał o włos, zdobył 10 milionów głosów i mogąc powołać wielki ruch społeczny, pokierować opozycją lub przynajmniej Platformą, osiadł na laurach. Tusk wrócił, wykosił konkurencję w partii, osłabił Hołownię (i, choć jak widać, nie do końca Trzaskowskiego) i wpadł na szklany sufit, próbując podporządkować sobie partie i elektoraty opozycyjne.
Sondaże i reakcje ludzi pokazują, że Donald Tusk budzi nieufność, został zapamiętany tyleż źle, co trwale, i tylko najbliższe otoczenie wraz z grupą radykałów widzi w nim premiera. Co więcej, dla tych, którzy są za młodzi, by jego czasy pamiętać, szef Platformy może być już, pomimo coraz bardziej wymuszonego luzactwa, zwyczajnie za stary, tak, jak za stare są jego pijarowe sztuczki.
Rafał Trzaskowski, choć co chwila ma jakieś kłopoty, wydaje się natomiast teflonowy, jak kiedyś Tusk. Pewnie do czasu, niemniej dziś miałby chyba większe od swego starszego kolegi szanse, na uwiedzenie Polaków i stworzenie koalicji. Czy jednak Tusk gotów jest zrezygnować ze swojej ostatniej bitwy o wszystko? To raczej wątpliwe, gdyby jednak były „król Europy”" miałby stać się Małgorzatą Kidawą- Błońską bis, byłoby to dla niego upokorzenie większe niż przegrana w 2005 i ewentualna przegrana w tegorocznych wyborach.
Nie zazdroszczę, choć trudno powiedzieć, bym współczuł, widzę w tym raczej pewną sprawiedliwość losu. Zobaczymy wkrótce, jak bardzo zdeterminowaną.