Patrząc na otaczającą nas rzeczywistość, klnę siarczyście. Tak, przyznaję się: klnę niczym szewc. Czy źle robię? Nie. Już wielki amerykański pisarz Mark Twain – ten od „Księcia i żebraka” – pisał kiedyś: „Przeklinajmy od czasu do czasu, gdy jeszcze możemy, bo w niebie jest to surowo zakazane”. To była wersja anglosaska, a więc „soft”.
A teraz bardziej sarmacka, ostrzejsza. Witold Gombrowicz w „Operetce” każe swojemu bohaterowi wychodzić przez parę aktów na scenę jedynie po to, aby ze wzgardą spojrzeć wokół i powiedzieć tylko tyle i aż tyle: „Rzyg, rzyg, wymiot”. Jak patrzę na niektórych, to wiem, że mają ochotę zatańczyć z władzą. Ot, taki niewinny flirt na parkiecie, który potem prowadzi do zgniłych kompromisów, które idą pod rękę z jeszcze bardziej zgniłymi kompromisami.
Co ja na to? Jako człowiek urodzony w Londynie przypomnę angielskie przysłowie: „Kto zasiada do posiłku z diabłem, powinien mieć długą łyżkę”. Mówią, że nowa władza ocieka skrajną demagogią. A mnie się od razu przypomina mój ulubiony Aleksander hrabia Fredro, który powiedział trzy mądre rzeczy w jednym zdaniu. Oto one: „W niebie nieomylnie najwięcej matek, w czyśćcu autorów, w piekle demagogów”. Gdzie trafią liderzy Unii Europejskiej? Wiem, ale nie powiem. Powiem tyle, że będą się smażyć. Oto Komisja Europejska zaczęła mrugać, że zrezygnuje z części Zielonego Ładu, a w tym samym czasie politycy największej frakcji w europarlamencie i największej partii na poziomie UE, czyli Europejskiej Partii Ludowej, na kongresie w Bukareszcie uchwalili, że trzeba… więcej Zielonego Ładu! Zaraz potem na posiedzeniu PE w Strasburgu okazało się, że schizofrenia się pogłębia: przegłosowano bowiem przy udziale tegoż EPL dyrektywę o „charakterystyce energetycznej budynków”, która bardzo ucieszyła ekologów i powinna bardzo zmartwić obywateli. A UE? Dumna z siebie!