Po wizycie szefów dyplomacji USA (Antony Blinken) i Wielkiej Brytanii (David Lammy) w Kijowie nie jest jasne, czy Ukraina dostanie zgodę od partnerów na używanie zachodniego sprzętu do niszczenia celów w głębi Rosji.
Z jednej strony, nie zostało ogłoszone zniesienie ograniczeń, a większość artykułów potwierdza, że jeżeli do tego dojdzie, to nieprędko. Z drugiej jednak, lewicowy brytyjski „The Guardian” twierdzi, iż po cichu Londyn udzielił już Kijowowi zgody na używanie pocisków takich jak Storm Shadow do niszczenia celów w państwie okupanta. Cała ta sytuacja przypomina podobne niekończące się dyskusje o przekraczaniu kolejnych „czerwonych linii”, które istniały tylko w głowach zachodnich dysydentów. Mało kto pamięta, że zaczęło się od kwestii przekazania Ukrainie przez Polskę MiG-29. Potem była dyskusja o HIMARS-ach i leopardach. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy Ukraina ma już F-16, wydaje się to nawet dość żałosne, że wielkie NATO tak bało się przekazania Ukrainie nieco zmodernizowanych posowieckich samolotów. To właśnie z powodu takich obaw przed Rosją wojna trwa tyle czasu i długo się nie skończy.
Autor jest dziennikarzem TV Biełsat