Administracja Joego Bidena popiera Izrael i twierdzi, że Tel Awiw ma prawo do obrony przed Hamasem. W pakiecie Kongresu i Białego Domu znalazło się zarówno zaopatrzenie wojskowe dla Izraela, jak i pieniądze na pomoc humanitarną dla Palestyńczyków.
Biden podkreśla, że Izrael ma prawo do operacji wojskowej, ale nie może zabijać ludności cywilnej. Prezydent USA promuje ideę państwa dla Palestyńczyków, ale jednocześnie zapewnia o niezłomnym poparciu dla istnienia Izraela. W jednym dniu twierdzi, że wojna w Strefie Gazy może się zakończyć za sprawą decyzji Binjamina Netanjahu, a w innym dniu zaś, że decyzja należy do Hamasu. Kolejnego dnia administracja głosi, że Izrael może prowadzić działania wojenne, nieco później oznajmia, że nie dostarczy temu państwu uzbrojenia. Zdaniem Stanów Zjednoczonych studenci mogą głosić propalestyńskie hasła, bo jest wolność słowa, jednak nie mogą protestować, bo to jawny antysemityzm. Brak jasnego stanowiska w polityce jest zgubny. Joego Bidena może to zgubić 5 listopada, w dniu wyborów prezydenckich w USA.