Donald Tusk na 4 czerwca zapowiada w Warszawie marsz „By nie stracić wolności”. Powinien on się raczej nazywać „By pozostać na wolności”. Polska pod rządami koalicji 13 grudnia to pasmo gospodarczych klęsk, zaniechań i kunktatorstwa krojonego pod cudze interesy.
Nie ma dnia, nie ma tygodnia bez informacji o zamykanych fabrykach, przedsiębiorstwach. Niektóre sprawy wyglądają jak gospodarcza zdrada stanu. Kilka dni temu Ministerstwo Rozwoju i Technologii poinformowało, że rząd zrezygnował z pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, które miały być przeznaczone na wsparcie produkcji leków w Polsce. Nici zostały także z innych obietnic trzynastogrudniowców: nie będzie podniesienia świadczenia dla osób z niepełnosprawnościami do wysokości pensji minimalnej. W środowisku wrze, posłanka Iwona Hartwich stała się dla dużej części opiekunek osób z niepełnosprawnościami persona non grata. Przykłady można mnożyć.
Kto zatem pójdzie teraz w marszu Tuska? Syty wielkomiejski elektorat i frajerzy, którzy jeszcze nie przejrzeli na oczy. No i oczywiście politycy KO – „by pozostać na wolności”.