KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

​Polityczny fast food

To niezwykłe, że Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, protegowany Balcerowicza, jawi się w polskich realiach jako coś niesamowicie świeżego, choć to przecież stare danie szybko podgrzane w medial

To niezwykłe, że Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, protegowany Balcerowicza, jawi się w polskich realiach jako coś niesamowicie świeżego, choć to przecież stare danie szybko podgrzane w medialnej mikrofalówce.

Podobnie jak epoki/stulecia otwierają się i kończą niekiedy nieco wcześniej lub później, niż wskazywałaby chronologia, tak 2016 r. zaczął się właściwie po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach pod koniec października 2015 r. To nie hołd dla partii Jarosława Kaczyńskiego, lecz podkreślenie wagi zmiany, jaka się dokonała. Istotne przeobrażenia dokonują się również w środowisku poplatformerskiej opozycji. Ich najlepszym symbolem jest Ryszard Petru.

Pudło rezonansowe opozycji

Wstępem do wygranych przez PiS wyborów parlamentarnych było zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Wszystko to było ważne nie tylko w wymiarze politycznym. Istotne były zmiany w myśleniu samego elektoratu, zmiana społeczna, po części również pokoleniowa, która nie tylko dała władzę rządzącej dziś partii, ale w niebagatelnym stopniu wpłynęła na kształt sejmowej opozycji. W dużej mierze symbolem tych zmian jest nagła kariera polityczna Ryszarda Petru. Można zaryzykować tezę, że gdyby nie potężne wsparcie komercyjnych telewizji i kilku istotnych tytułów prasowych/portali internetowych, głos postplatformerskiej opozycji byłby o wiele bardziej nikły. Tak, byłby o wiele cichszy, czyli bardziej adekwatny do jej faktycznej marginalizacji politycznej. To mainstreamowe media, które także toczą swoją wojnę z PiS-em, stanowią nieodzowne pudło rezonansowe dla zdezorientowanej opozycji politycznej.

Już przed wyborami parlamentarnymi widać było, że anty-PiS-owsko nastawione środowiska finansowo-polityczne dobrze wyczuły nadciągający kryzys. Wiele następujących po sobie kompromitujących wpadek, czyli oficjalna kampania wyborcza Bronisława Komorowskiego, a do tego ewidentny brak pomysłu na ofertę polityczną Platformy skumulował się w coraz jawniej wyrażony gniew wyborców. Wówczas z całą siłą ujawniło się ciekawe zjawisko o znacznym społecznie i politycznie ciężarze gatunkowym, które należy uznać za ważny prognostyk na przyszłość. Zjawisko to nazwę roboczo politycznym fast foodem.

Spec od biznesu i moralności

Wiele mówi o III RP fakt, że Ryszardowi Petru tak szybko udało się zbudować wiarygodną markę polityczną. Od lat działał on na styku światów polityki, biznesu i mediów. Jego biografia publiczna układa się w dość czytelną całość: w ciągu kolejnych dekad III RP znajdziemy go w Unii Wolności, Banku Światowym, na wysokich stanowiskach w Banku BPH, BRE Banku, PKO BP. Ba, krótko, bo krótko, ale Petru był nawet przewodniczącym rady nadzorczej PKP. A żeby było zabawniej, w TVN-owskiej Religia.tv wraz z księdzem Kazimierzem Sową i ojcem Maciejem Ziębą OP prowadził program „Moralność i etyka czasów kryzysu”. Tutaj puentę dopisała historia – skutki kolejnych kryzysów w TVN-ie doprowadziły do zamknięcia Religia.tv. Moralność à la TVN nie zarobiła na siebie, jak widać. Dodajmy, że jako typowy polski liberał polityczny pan Petru nigdy nie wstydził się korzystać z pieniędzy podatnika: jego neoliberalne dyrdymały w formie książeczek dla dzieci za czasów Platformy wydawało Narodowe Centrum Kultury. 

Jeżeli potraktować nagłą karierę polityczną pana Petru jako syndrom szerszego zjawiska, mamy do czynienia z polską odmianą hybrydy typowej dla współczesnej wersji globalnego kapitalizmu. Ewidentnie działa tu nie tylko znany w wielu polskich partiach efekt drzwi obrotowych, gdzie ludzie biznesu płynnie przychodzą do polityki, a z polityki z powrotem idą do biznesu. Widać też dobrze solidne umocowanie pana Petru (przez lata „obiektywnego eksperta” od kredytów we franku szwajcarskim) także w świecie mainstreamowych mediów. Silący się na obiektywny autorytet ksiądz Sowa wespół z Ryszardem Petru w programie o kryzysie i moralności – to jednak niezły dowcip sytuacyjny, jeśli przypomnimy sobie choćby, że to banksterzy o poglądach zbliżonych do opinii lidera Nowoczesnej odpowiadają za znaczą część kolejnych fal kryzysu nie tylko na Wall Street. A jednak – media masowego rażenia, duże pieniądze i odpowiednie „wysokie znajomości”, oraz rozpaczliwe szukanie nadziei na przyszłość przez „cierpiący elektorat” Platformy dały Petru miejscu w parlamencie. 

I tak człowiek, który raz po raz błyska ignorancją godną wiecznie nieprzygotowanego do lekcji sztubaka, oraz jego formacja, która miała znaczne problemy z rozliczeniem kampanii wyborczej, stały się istotnym elementem opozycyjnej układanki. Cóż, to nic nowego: po 1989 r. część Polaków regularnie wybierała produkty stworzone na bazie socjotechniki. Kiedyś były to produkty na miarę teczki Tymińskiego czy niebieskiej koszuli discopolowca Kwaśniewskiego. 

Danie z mikrofali

Nowe czasy wymagają odpowiedniej socjotechniki. Dla części elektoratu jest to zapewne czytelne także w wypadku Ryszarda Petru, ponieważ są ludzie, którzy dobrze wiedzą, jak się pichci takie dania. Część wyborców uważa jednak, nawet jeśli są z prowincji i słabo zarabiają, że sukces Petru jest „naturalny”, że jest on wreszcie „prawdziwym liberałem” w świecie polityki (ilu już takich miało być i czym się kończył ich wpływ na naszą rzeczywistość?). To niezwykłe, że lider Nowoczesnej, protegowany Balcerowicza, jawi się w polskich realiach jak coś niesamowicie świeżego, choć to przecież stare danie szybko podgrzane w medialnej mikrofalówce.

Z jednej strony widać, jak łatwo oprzeć dziś politykę na pewnym mirażu: przecież Petru z czysto rynkowymi realiami gry ma niewiele wspólnego: to kapitalista polityczny od A do Z, z drugiej obserwujemy, że polityka już jawnie staje się funkcją wielkiego biznesu i mainstreamowego przekazu. A to każe postawić wiele ciekawych pytań o przyszłość demokracji, znacznie bardziej intrygujących, niż chcieliby tego dzisiejsi „obrońcy demokracji”.

Postawmy na koniec tylko jedno elementarne pytanie: jak miałby wyglądać demokratyczny ład w świecie zarządzanym w całości przez ludzi, dla których polityka stanowi jedynie miszmasz interesów potężnego kapitału i zaprzyjaźnionych mediów, a politykami stają się ni z tego, ni z owego ludzie odpowiednio wysoko umocowani w strukturach wielkiego pieniądza i medialnego prestiżu? To pytanie, które musi sobie postawić elektorat każdej partii, ale dziś, jak się wydaje, w największym stopniu miłośnicy Komitetu Obrony Demokracji.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Nowoczesna #Ryszard Petru

Krzysztof Wołodźko