Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Janusze polskiej opozycji

„Parlament Europejski patrzy na Aleppo, a powinien patrzeć na ulice Warszawy” – głośna już wypowiedź europosła Platformy Obywatelskiej Janusza Lewandowskiego wskazuje nie tylko na jego obojętn

„Parlament Europejski patrzy na Aleppo, a powinien patrzeć na ulice Warszawy” – głośna już wypowiedź europosła Platformy Obywatelskiej Janusza Lewandowskiego wskazuje nie tylko na jego obojętność wobec odległego umęczonego miasta. Pokazuje niesamowity poziom histerii starszego pokolenia liberalnej opozycji, które z przerażeniem widzi, że najprawdopodobniej już nigdy nie dojdzie w Polsce do władzy.

Podkreślam: nie twierdzę, że liberalna opozycja, której symbolami są dziś w Polsce Platforma Obywatelska i Komitet Obrony Demokracji, a po części również Nowoczesna i część środowiska postkomunistycznego, nigdy już nie dojdą do władzy. Z całą jednak pewnością pokolenie Janusza Lewandowskiego zobaczy na stare lata klęskę III Rzeczypospolitej w tej formie, jaka im najbardziej odpowiadała – czyli państwa, które umożliwiało choćby dziką reprywatyzację po warszawsku; państwa, które nie musiało za bardzo się liczyć z interesami tych grup społecznych, które o wiele mniej zyskały na transformacji; państwa, które odrzucało jako relikt Polski Ludowej wszelką myśl o bardziej kosztownej polityce rodzinnej i społecznej; państwa, które wprost promowało emigrację zarobkową Polaków. I jeszcze jedno, – gdy Janusz Lewandowski mówi: „furda Aleppo, spójrzcie na Polskę”, to znaczy, że on i jego środowisko bardzo mocno odczuli oderwanie od państwowych źródeł przepływu środków finansowych i (nie)jawnych form wywierania wpływu na rodzimą rzeczywistość.Oskarżony, ale uniewinniony

Tak przy okazji, przypomnijmy kilka faktów z życia politycznego Janusza Lewandowskiego. Otóż jeszcze w 1997 r. skierowano przeciwko niemu do sądu nader poważny akt oskarżenia. Prokuratura zarzucała Lewandowskiemu, że jako minister przekształceń własnościowych miał działać na szkodę interesu publicznego i prywatnego. Otóż miał on przekroczyć swoje uprawnienia i nie dopełnić obowiązków przy prywatyzacji (jeszcze w początkach lat 90.) dwóch krakowskich spółek Skarbu Państwa. Dodajmy, że w marcu 2005 r. sąd pierwszej instancji uniewinnił obecnego europarlamentarzystę od popełnienia zarzucanych czynów. Ale już w styczniu 2006 r. wyrok ten został uchylony, sprawa trafiła do ponownego rozpoznania. W marcu 2009 r. krakowski Sąd Okręgowy prawomocnie uniewinnił Lewandowskiego.

Takich historii da się opowiedzieć w Polsce wiele – właśnie takich, które kończyły się happy endem dla uprzywilejowanych reprezentantów politycznego establishmentu III RP. Przez długie dekady mieli oni po swojej stronie instytucje publiczne i w różnych formach mogli z tego korzystać. Przy okazji przedstawiali się społeczeństwu jako piewcy mechanizmów rynkowych: po prostu zapominali dodać, że realia rynkowe proponują innym – a sami żyją ze środków publicznych (naiwnie załóżmy, że korzystali z nich tylko w sposób legalny). Sieroty po Unii Wolności, koledzy premiera Tuska od „haratania w gałę”, polityczni intelektualiści przy ośmiorniczkach załamujący ręce nad tylko teoretycznie istniejącym państwem – byli niemal stuprocentowo przekonani, że nikt ich już nigdy nie wysadzi z siodła. Dziś, jako przechowalnia został im właściwie tylko Parlament Europejski, ale i z nim za nie tak już długi czas większość z tych ludzi się pożegna. To będzie ich ostateczny polityczny upadek.

Komitet Obrony Plutokracji

Ostatnimi czasy, gdy Komitet Obrony Demokracji raczył mi znów przypomnieć, jak bardzo chciałby się zatroszczyć o to, bym jako obywatel żył w dobrze urządzonym kraju, zająłem się wertowaniem książek dla odświeżenia pamięci na temat kilku faktów z historii III RP. Sięgnąłem m.in. po znakomitą wielotomową pracę prof. Jacka Tittenbruna, czyli „Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji” (ta niestety zbyt słabo znana książka na zawsze już zostanie świadectwem faktów, a nie około-KOD-owskich mitów odnośnie do kondycji polskiej demokracji i jakości rodzimych elit).

Prof. Tittenbrun w swojej pracy omawia choćby dzieje Programu Powszechnej Prywatyzacji i obsługujących go Narodowych Funduszów Inwestycyjnych (jednym z pomysłodawców tego projektu był Janusz Lewandowski), który miał rzekomo służyć powszechnemu uwłaszczeniu Polaków, a w praktyce sprzyjał interesom największych i najlepiej zorientowanych graczy kapitałowych. Europarlamentarzysta Lewandowski nie musi o tym pamiętać, ale już w początkach lat 90. budował zręby państwa, które za demokratyczną fasadą promowało interesy superbeneficjentów transformacji.

I jeszcze jedna kwestia, związana z „demokratycznymi standardami”, za którymi tak ponoć tęskni dziś liberalna opozycja. Pozwolę sobie na dość znamienny cytat ze wzmiankowanej wyżej książki, wydanej przed niemal dekadą: „przyczyny korupcji w Polsce mają charakter systemowy i są dobrze rozpoznane. Należą do nich m.in. niejasność i niestabilność prawa, brak przejrzystości w działaniu administracji rządowej i samorządowej, nadmierna uznaniowość decyzji, lekceważenie sprawozdawczości i dokumentacji oraz brak osobistej odpowiedzialności za podejmowane decyzje”. To wszystko są „standardy” III Rzeczypospolitej, której bezkrytyczny kult uprawia Komitet Obrony Plutokracji. Jasne, poszczególne osoby, które chodzą w marszach KOD-u, troszczą się o to i o tamto: ale całościowo jest to struktura (oraz ideologia) stworzona na potrzeby przywrócenia w Polsce istniejącego do ubiegłorocznych wyborów status quo.

Polskie Alt-right

Z całą pewnością można dziś stwierdzić, że jeżeli Prawo i Sprawiedliwość doczeka przed następnymi wyborami jakiejś realnie znaczącej opozycji, to będą to siły, które dziś – w pewnym skrócie – należy wiązać z Kukiz ’15. To środowiska, które mniej lub bardziej wzorcowo wpisują się w szerszy globalny trend, czyli tzw. Alternative Right (alternatywna prawica).

W Polsce ten nurt wśród elektoratu reprezentuje nie tylko plebejska prowincja, ale sfrustrowana coraz bardziej nieprzyjaznymi realiami III RP zalążkowa młoda klasa średnia. Oto choćby roczniki 30-latków łączą nierzadko coraz bardziej endecko rozumiany patriotyzm ze znaczną nieufnością dla państwa, ale również ładu korporacyjno-globalnego kapitalizmu. Sądzę, że właśnie z tego kierunku przyjdzie w następnych latach bardziej interesująca dla zwykłych wyborców fala krytyki obecnie rządzącej partii. Sytuacja jest oczywiście o tyle dwuznaczna, co czyni rzecz o wiele bardziej intrygującą, że PiS i Kukiz ’15 to równocześnie potencjalni przeciwnicy i koalicjanci.

Starej, około-KOD-owskiej opozycji pozostają dziś już tylko próby utrzymania „społecznej nerwowości”. Dużo zależy od PiS-u, czy będzie umiał oszczędzić sobie niepotrzebnych konfliktów z poszczególnymi grupami niezbyt przychylnych wyborców. Z drugiej jednak strony, choćby obcięcie byłym esbekom emerytur było krokiem nie tyle słusznym z punktu widzenia historycznego i etycznego, ale wprowadziło konfuzję w środowisku około-KOD-owskim: nagle się okazało, kto również zasilał te szeregi, jacy to „obrońcy demokracji” bronili Polski przed rządzącym ugrupowaniem.

Ale na koniec mocniejsza uwaga: PiS również musi pamiętać, że warto budować mocniejsze fundamenty własnej władzy niż obecna dość duża obojętność ogółu społeczeństwa względem opozycji.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#esbecy #Janusz Lewandowski #KOD

Krzysztof Wołodźko