Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Szkoła na dobrej drodze

Powrót do ośmioklasowej szkoły podstawowej i czteroletniej średniej, zastąpienie zawodówek szkołami branżowymi, a przede wszystkim likwidacja nieszczęsnych gimnazjów – to najważniejs

Powrót do ośmioklasowej szkoły podstawowej i czteroletniej średniej, zastąpienie zawodówek szkołami branżowymi, a przede wszystkim likwidacja nieszczęsnych gimnazjów – to najważniejsze zmiany wchodzącej w życie reformy edukacji. Rząd, ku rozpaczy opozycji, po raz kolejny dotrzymał słowa, za co już spadła nań fala krytyki. Jak w wypadku projektu Rodzina 500+, który do dziś budzi w narodzie ogromne emocje.

la sporej części nauczycieli, którzy znają realia polskiej edukacji, zmiany, które od przejęcia władzy proponuje rząd Beaty Szydło (likwidacja godzin karcianych, pozostawienie wyboru rodzicom sześciolatków itp.), przyjmowane są z ulgą. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać z naszą edukacją, gdyby nadal rządziła poprzednia ekipa, która pogrążała się w absurdach własnych pomysłów. Czasem skądinąd słuszne idee ośmieszała przez doprowadzanie ich do skrajności, czego symbolem stał się pomysł zakazu sprzedaży drożdżówek w szkolnych sklepikach.

Zresztą chodzi nie tylko o projekty nowej ekipy dotyczące zmian, ale o styl rządzenia i komunikacji pani minister Anny Zalewskiej. Z wielu jej wypowiedzi słychać, że wreszcie na czele resortu edukacji znalazła się osoba kompetentna, która zna realia polskiej szkoły i czuje jej problemy, takie jak choćby zaniedbane wychowanie czy nadmierna biurokracja. Zalewska ma pomysł, jak polską szkołę naprawić. Gołym okiem widać, że kierunek zmian przez nią proponowanych jest słuszny.

Krytyka reformy

Dziś w jednym szeregu krytyków nowej reformy stają posłowie partii opozycyjnych, ZNP, a nawet odpowiedzialny za wprowadzenie gimnazjów Mirosław Handke. Krytyka – zwłaszcza ze strony opozycji – jest rzeczą normalną, ale kontestowanie a priori wszystkich pomysłów rządu już niekoniecznie, zwłaszcza jeśli ci krytycy mają o edukacji dość blade pojęcie. Tymczasem opozycja ustami posłanki Katarzyny Lubnauer grzmi, że „reforma jest chaotyczna i zmniejsza szanse dzieci na dobre kształcenie”. Zwłaszcza ten drugi argument ujawnia, że posłanka Nowoczesnej, choć wprawdzie nauczyciel akademicki, niestety jest daleko od realiów edukacji niższych szczebli. Chyba że pani doktor wykaże, iż gimnazja, w których nierzadko głównym zadaniem jest gaszenie problemów wychowawczych, walka o dyscyplinę, tak bardzo windują poziom kształcenia w naszym kraju.

Drugi koronny argument przeciwko reformie opiera się bardziej na wróżeniu z fusów niż na realnych podstawach. Oto efektem reformy edukacji, zdaniem Nowoczesnej, będzie szkoła ideologiczna, która będzie produkowała zwolenników „religii smoleńskiej”. Doskonale wiadomo, że podstaw do takich obaw nie ma żadnych, ale Nowoczesnej nie chodzi przecież o racjonalną krytykę, lecz o odwołanie się do emocji. A nuż uda się przestraszyć albo choćby postraszyć złym PiS-em. Gdy posłanka mówi o szkole ideologicznej, wnioskuję, że chodzi jej o taką, która opiera się na tradycyjnych wartościach, także podstawach chrześcijańskich. Co zrozumiałe, pani Lubnauer wolałaby zapewne neutralną światopoglądowo szkołę spod znaku walki z Kościołem, akceptacji małżeństw homoseksualnych i głoszenia aborcyjnego prawa do wyboru. Od początku niechętny reformie ZNP wytacza najcięższe działa, padają nawet konkretne liczby zwolnionych pedagogów, choć ministerstwo zapewnia, że masowych zwolnień nie będzie.

Prawdziwą wisienką na torcie krytyki jest głos jednego ze współodpowiedzialnych za stan polskiej szkoły – Władysława Kosiniaka-Kamysza. Zdaniem posła PSL-u reforma jest „nieprzygotowana, nieprzemyślana i nikomu nie służy”. Poza tym z rozbrajającą szczerością dodaje, że wprawdzie PSL było przeciwne wprowadzaniu gimnazjów, ale ich usuwanie uznaje za głupotę.

Do grona krytyków dołączył też minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka Mirosław Handke, który twierdzi, że Anna Zalewska jest nie tylko niekompetentna, irracjonalnie przywiązana do swoich pomysłów, ale nawet groźna. Kuriozalne, że mówi to wieloletni nauczyciel akademicki, oderwany od rzeczywistości szkół niższego szczebla (w przeciwieństwie do nowej minister), który nie tylko sam był irracjonalnie przywiązany do swojego pomysłu wprowadzania gimnazjów, ale po latach, gdy widać szkodliwe efekty jego reformy, z uporem maniaka lansuje tezy o sukcesie swojego pomysłu.

Za i przeciw gimnazjom

Najwięcej emocji w zmianach MEN-u budzi likwidacja gimnazjów i powrót do koncepcji z ośmioklasową szkołą podstawową i czteroletnią szkołą średnią. Opinia publiczna staje się dziś areną walk zwolenników i przeciwników nowego pomysłu. Polityczna opozycja, ZNP, część nauczycieli za wszelką cenę próbują przekonać opinię publiczną, że brzydka panna jest tak naprawdę piękna.

Prawda o rzeczywistości gimnazjum nie daje się zamknąć w danych liczbowych. Nawet jeśli okazałoby się, że gimnazja to faktycznie wytwórnia intelektualnych geniuszy, to nagromadzenie problemów wychowawczych sprawia, że po kilkunastu latach ich funkcjonowania na usta ciśnie się słowo „porażka”. Nikt nie kwestionuje, że zdarzają się szkoły gimnazjalne, które zarówno pod względem dydaktycznym, jak i wychowawczym można traktować w kategorii sukcesu, ale odległość między elitą a przeciętną szkołą jest gigantyczna.

Przez kilka lat pracy w typowych krakowskich gimnazjach obserwowałem z bliska, jak od kuchni wygląda w nich dydaktyka. Obserwowałem klasy, w których wychowanie czy profilaktyka funkcjonowały niemal wyłącznie na papierze. Programy, projekty, plany, narady święciły triumfy. Gdy przechodziło się szkolnym korytarzem, można było odnieść wrażenie, że wychowanie w szkole jest w sferze wirtualnej. Tym bardziej cieszą słowa pani minister, która prezentując nową ustawę, podkreśliła: „Chcemy, aby szkoła odzyskała swoją wychowawczą funkcję”. Niby tylko deklaracja, ale w dzisiejszej rzeczywistości szkolnej bardzo istotna, bo przywracająca nadzieję, że w sferze wychowania nastąpią realne zmiany.

Wyzwania nowej szkoły

Już sama zmiana organizacji funkcjonowania szkół będzie wielkim wyzwaniem dla dyrektorów, samorządów, nauczycieli. Zwłaszcza w okresie przejściowym zamieszania nie sposób będzie całkowicie uniknąć. Do tego dochodzą zmiany związane z dostosowaniem podstawy programowej do nowej struktury (nad czym prace podobno już trwają), tworzenie nowych podręczników i programów nauczania.

Postawić na nogi sferę wychowania dzieci i młodzieży to jedno z najważniejszych i najtrudniejszych wyzwań, przed którymi staje dzisiejsza szkoła. Bez wątpienia sprawy nie załatwi sama zmiany struktury szkoły. Co zrobić, aby przywrócić autorytet nauczyciela? Jakie zmiany wprowadzić, by wychowywać człowieka, a nie maszynkę do rozwiązywania testów? Jak radzić sobie z tzw. trudnym uczniem? Jak przywrócić pozycję wartościom fundamentalnym, jak miłość, szacunek, odpowiedzialność itd. To tylko nieliczne z pytań, na które całe środowisko będzie musiało znaleźć odpowiedź w najbliższej przyszłości.

Dotychczas przeciętny Kowalski słyszał o problemach polskiej szkoły przy okazji usuwani a słodyczy i drożdżówek ze szkolnych sklepików, zbyt ciężkich tornistrów noszonych przez uczniów, ewentualnie jakichś patologicznych sytuacji w tej czy innej placówce, w której uczeń gnębił innego ucznia, nauczyciel ucznia, lub odwrotnie.

Dziś polska edukacja znajduje się w punkcie zwrotnym. Rząd wbrew głosom krytyków podjął się niełatwego zadania naprawy edukacyjnych błędów ostatnich kilkudziesięciu lat, reformowania obszarów niedostosowanych do dzisiejszej rzeczywistości (szkoły zawodowe). Kibicujmy tym zmianom, bo pierwszy raz od wielu lat polska edukacja weszła na właściwe tory, a na czele resortu znalazła się osoba, która jest nie tylko politykiem, ale ma duże doświadczenie jako pedagog i naprawdę rozumie szkołę, co w przeszłości zdarzało się bardzo rzadko.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#8-klasowa szkoła #szkoły #reforma oświaty

Leszek Galarowicz