„Nowe otwarcie” to ulubiony zwrot Donalda Tuska, który przejęła po nim jego następczyni Ewa Kopacz. Jest to już siódme takie wydarzenie w historii rządów Platformy Obywatelskiej.
W sobotę odbyły się w Warszawie dwie partyjne konwencje. Na Torwar przybyli działacze i zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, na Ursynów zaś – Platformy Obywatelskiej. W tym drugim wypadku salę dopchano osobami mocno przypadkowymi, w tym aktywistami organizacji pozarządowych z Radomia, którym udział w imprezie zasugerować miały władze miasta.
Kasia i Przemek
O tym, skąd bierze się ludzi na partyjne spotkania, dużo mówi zapis rozmowy ujawnionej przez użytkownika portalu Wykop, posługującego się nickiem ~jakubpoz. „
Hej Kasia, bo ja nie wiem jakie ty tam masz poglądy, ale ja jestem v-ce przew w Opolu MD i w Warszawie mamy teraz taki zjazd, Kopaczowa tam będzie jacyś ministrowie i ja nie mogę jechać, i (ktośtamteż) i pomyślałam, że ty i Przemo byście chcieli. Autokarem, tam masz hotel, imprezę, żarcie i wódę za darmo. Tak, za darmo. Tak za darmo, partia płaci. Nie, no tam musisz udawać, że jesteś za platformą i w ogóle - hahahaha. No, to byś mogła zostać sobie dłużej” (pisownia oryginalna). Rozmowę tę usłyszał, jadąc pociągiem z działaczką Młodych Demokratów, która specjałami politycznej kuchni poczęstowała nie tylko swoją koleżankę, ale i współpasażerów.
Jeszcze zanim Kasia i Przemek zasiedli w Arenie Ursynów, Platforma postanowiła odbić internet za pomocą hashtaga #punktzwrotny. Ta zbitka miała stać się hasłem i symbolem sobotniej imprezy, jednak specjaliści od wizerunku partii rządzącej kolejny raz wpadli we własne sidła. Internet zaroił się od mniej lub bardziej złośliwych wpisów i obrazków zawierających słowo klucz.
Protest w trakcie konwencji Platformy zapowiedziały te same środowiska polityczne, które dały się we znaki Bronisławowi Komorowskiemu podczas kampanii, sympatycy Janusza Korwin-Mikkego i Ruch Narodowy. Chociaż organizatorzy nie dostali zgody na zgromadzenie, w sobotę poseł Przemysław Wipler otoczony grupą młodzieży rozdawał gościom zjazdu ośmiorniczki. Tam też skupiło się całe życie imprezy, na widowni bowiem zdecydowanie go brakowało.
Wszystkie kamery na PiS
Godzinę wcześniej na Torwarze rozpoczęła się konwencja PiS-u. Tu nie było problemów z frekwencją. Im mniej w hali było miejsca, tym większe panowały emocje. Kolejne wystąpienia – Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudy i Beaty Szydło – przyjmowane były entuzjastycznie. Nie mogło być inaczej – tu świętowano pierwsze zwycięstwo, równocześnie zaś symbolicznie rozpoczęto drogę do następnej, tym razem jesiennej, wygranej. Do śpiewania mówcom „100 lat” nie zmuszał nikogo strach o dobre miejsce na liście wyborczej.
Propagandyści Platformy w przemówieniach słyszeli triumfalizm i pychę, jednak dla pozostałych odbiorców kluczowa była w nich pokora i gotowość do pracy – Andrzejowi Dudzie i Beacie Szydło nie brakuje, przynajmniej na razie, tych cech, których próżno szukać u polityków Platformy Obywatelskiej. Prezydent elekt podziękował wyborcom, Jarosławowi Kaczyńskiemu i Beacie Szydło, następnie w dobrych i trafiających do ludzi słowach przedstawił tą ostatnią jako kandydatkę PiS-u na premiera. Później zaś sama Beata Szydło przez 40 minut prezentowała się zwolennikom i wyborcom – i wyszła z tej próby zwycięsko. W roli kandydata na premiera wypadła przekonująco, potrafiła też oddać emocje towarzyszące wygranej kampanii prezydenckiej i odwołać się do zwykłych ludzi, z różnych miejsc i środowisk. Podkreślając, podobnie jak Duda, rolę Jarosława Kaczyńskiego w swojej politycznej drodze, pokazała zaś niezawisłość od mediów, które – zależnie od profilu – oczekują schowania prezesa PiS-u lub odwrotnie – za wszelką cenę wykazać chcą brak samodzielności dwójki nowych liderów. I to właśnie widzieli i słyszeli widzowie w całej Polsce, ponieważ – co internet od razu uznał za symbol nadchodzącej zmiany – to konwencję największej partii opozycyjnej pokazywały wszystkie telewizje, przełączając sygnał do Areny Ursynów dopiero na przemówienie premier Ewy Kopacz.
Stare „nowe otwarcie”
Jednak czy nie byłoby lepiej dla Platformy, gdyby stacje do końca powstrzymywały się od transmitowania jej imprezy? Podczas gdy Beata Szydło odwoływała się do Polaków, ich doświadczeń, wiedzy i problemów (w tym tych najdramatyczniejszych), Ewa Kopacz odwoływała się do działaczy własnej partii, nie budząc entuzjazmu nawet zebranych na miejscu, trudno oczekiwać więc, by porwała swoim wystąpieniem wyborców. Zgromadzeni odżyli dopiero, gdy pani premier rozpoczęła seans nienawiści wobec polityków PiS-u. Na dźwięk straszliwych nazwisk: Kaczyński, Pawłowicz i Macierewicz, drzemiący w fotelach przebudzili się i zaczęli bić brawo uspokojeni faktem, że to na szczęście tylko wystąpienie przewodniczącej. Czy poza atakami na PiS i obowiązkowym przywołaniem tematu SKOK-ów, co przecież nie sprawdziło się w kampanii prezydenckiej, Ewa Kopacz wraz ze swoją partią miała cokolwiek do zaproponowania? Tak, kolejne „nowe otwarcie”.
„Nowe otwarcie” to ulubiony zwrot Donalda Tuska, który przejęła po nim jego następczyni. Jak na Twitterze wyliczyła Anna Pańczyk, jest to już siódme takie wydarzenie w historii rządów PO. Na czym ma ono polegać? Przed spotkaniem w mediach pojawiły się informacje, że na imprezie premier Kopacz przedstawi nowy program partii, mowa była zresztą o „konwencji programowej”. Tymczasem już w trakcie okazało się, że ogłoszono jedynie powołanie zespołu, który przygotuje program. To powrót do starej sztuczki Tuska, który często zapowiadał zmiany w rządzie bądź ofensywy ustawowe i programowe i na takich obietnicach poprzestawał. Mogło to się sprawdzać w czasach prosperity, dziś jednak przez prawie wszystkich odbierane jest jako kpina.
Trzaskowski na marginesie
Wrażenie to pogłębiają nazwiska osób, które mają być odpowiedzialne za prace programowe. Znajdziemy wśród nich Mariana Zembalę, ministra zdrowia i osobę szalenie zajętą. Pomimo głośnych już wątpliwości wokół profesora Ewa Kopacz najwyraźniej postanowiła do końca wykorzystać założony efekt wizerunkowy, jaki miało wywołać sięgnięcie po niewątpliwie wybitnego specjalistę. Polityką miejską zajmie się prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, co zakrawa na kpinę w sytuacji, w której Łódź jest raczej negatywnym symbolem zmian i degradacji przestrzeni miejskiej. Trudno powiedzieć, czy Agnieszka Pomaska poradzi coś jako specjalistka od młodzieży, jednak najbardziej symboliczne jest mianowanie Janusza Lewandowskiego głównym ekspertem od finansów. To człowiek kojarzony ze wszystkimi patologiami polskiej transformacji ustrojowej. Jego nazwisko przekonać może jedynie wyborców, którzy zastanawiali się ostatnio nad poparciem partii Ryszarda Petru, trudno jednak uznać, że jest to znacząca grupa. Potencjał już tylko komiczny ma sięgnięcie po Marka Sowę jako osobę odpowiedzialną za część programu dotyczącą wsi. Niezależnie od kompetencji tego małopolskiego działacza PO, prywatnie brata ks. Kazimierza Sowy z TVN-u, wysuwanie na pierwszy plan osoby noszącej takie samo nazwisko co szef restauracji, w której nagrywano polityków, jest wizerunkowo co najmniej ryzykowne. To oczywiście tylko część zespołu. Znalazł się w nim również choćby Rafał Trzaskowski, który jeszcze niedawno miał być odpowiedzią PO na Andrzeja Dudę, na razie jednak ma się zająć sprawami UE w programie partii. Wbrew spekulacjom Trzaskowski nie został szefem kampanii PO – Ewa Kopacz postawiła na swoje najbliższe otoczenie, czyli Marcina Kierwińskiego.
Wnuczek i farba
Kiedy premier Kopacz mówi, że Platforma Obywatelska nie może zawieść ludzi pogodnych i uśmiechniętych, próbuje wracać do narracji, która przez wiele lat przynosiła szczęście Donaldowi Tuskowi. Nie wypada jednak wiarygodnie, wypowiadając te słowa łamiącym się głosem. Widz spodziewa się po niej raczej płaczu niż entuzjazmu, Ewa Kopacz epatuje w tej chwili słabością i niezrozumieniem sytuacji. Pokazują to również kolejne nominacje – Marcina Kierwińskiego na szefa kampanii wyborczej i Joanny Muchy na jej rzecznika.
Wrażenie chaosu pogłębiają ostatnie wywiady telewizyjne i próby ocieplania wizerunku wspominaniem o wnuczku. Dowiedzieliśmy się też, że jedyną zmianą, jaka mieści się w wyobraźni szefowej rządu, to przefarbowanie włosów, do tego nie potrzeba jednak sejmowej większości i instytucji państwowych. Nie ma nowych twarzy, nie ma nowego otwarcia, Platforma Obywatelska nie zmieniła kierunku i najwyraźniej zmierza w kierunku wyborczej kompromitacji jesienią.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Karnkowski