Triumfalizm, choć można przekuć go w energię społeczną, niesie ze sobą ryzyko niewiele mniejsze od marazmu, jaki dopadł część społeczeństwa po wyborach 2007 r. i w mniejszym stopniu w latach 2010–1014. Na prezydenturę Andrzeja Dudy czyha kilka zagrożeń, parę czynników jej natomiast sprzyja.
Główne zagrożenia, na jakie narażony jest prezydent Andrzej Duda, a wraz z nim cały obóz zmiany, to przemysł pogardy i realna władza pozostająca w rękach Platformy co najmniej do jesieni. Przemysł pogardy od kilku dni pracuje na pełnych obrotach. Tym razem walczy z wieloma przeciwnikami. To już nie tylko bracia Kaczyńscy (bo przecież Lech Kaczyński atakowany jest nadal) i „sekta smoleńska” (przed 10 kwietnia 2010 r. nazywana „moherową koalicją”), lecz również sfrustrowana III RP, młodzież i Paweł Kukiz, którego nie udało się ani spacyfikować, ani kupić po pierwszej turze.
Odwracanie pojęć
Początkowo atakowano Andrzeja Dudę SKOK-ami, jednak nie zainteresowało to wyborców. Później chciano zrobić z niego plastikowego maminsynka, co przez elektorat, oddolnie i spontanicznie, zostało zneutralizowane. Dziś atakuje się Dudę i obóz zmiany przywoływaniem tematu pomnika smoleńskiego, w czym nie wiedzieć czemu postanowił pomóc redaktor Robert Mazurek, rozpoczynając pierwszy po wyborach wywiad z Dudą od tej właśnie kwestii.
Tymczasem na Facebooku, jak w najgorszych czasach po 10 kwietnia, w pewnych kręgach furorę robią żarty o drugim tupolewie. Rozpowszechnia je m.in. Łukasz Słowak, autor opublikowanego w „GW” „listu wkurzonego wyborcy PO”, będącego przygotowaniem gruntu pod nową inicjatywę Ryszarda Petru.
Kwestię tej szalupy ratunkowej zostawmy jednak na inną okazję i wróćmy do przemysłu pogardy. Platforma próbuje w ostatnich tygodniach stroić się w piórka jego ofiary, w czym pomagają jej publicyści. Najgłośniejszy protest wywołała Dominika Wielowieyska, która na Twitterze napisała „Życzę prezydentowi Dudzie, aby nie spotkała go fala pogardy, jaka była wPolityce.pl wobec prezydenta Komorowskiego”. Wpis ten był reklamą artykułu Wojciecha Czuchnowskiego, który próbował Prawo i Sprawiedliwość obciążyć odpowiedzialnością za wprowadzenie języka nienawiści do polskiej polityki i jej społecznego odbioru. Kolejnym elementem tej propagandy jest powtarzanie przez polityków PO oskarżeń o wynajmowanie przez PiS internetowych trolli. To jakoby miało być przyczyną klęski Bronisława Komorowskiego.
„Pisowski” internet
Czy jednak wykorzystywany przez obóz władzy przemysł pogardy roku 2015 ma takie same szanse powodzenia jak jego wcześniejsze wcielenia? Nie byłbym tego taki pewny. W roku 2005 zwolennicy PiS u byli zaszokowani skalą ataku, co w dużym stopniu uczyniło ich bezbronnymi. Nałożyła się na to dominacja „młodych wykształconych” w internecie, która topniała w kolejnych latach, by ostatecznie zniknąć w okolicach 2014 r. Dziś ci sami politycy, którzy w zwołujących się przez sieć hejterach widzieli zalążek społeczeństwa obywatelskiego, piszą o upadku obyczajów w „pisowskim” internecie. Tradycyjne media (prasa, TV) natomiast mają na ludzi coraz mniejszy wpływ, a ich manipulacje niemal natychmiast demaskowane są przez odbiorców. Stąd nerwowość dziennikarzy. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym Dudzie jest wejście na scenę pokolenia, które politykę odbiera w zupełnie inny sposób, inaczej też patrzy na medialne przekazy i które histerię bądź panikę starszych kolegów raczej wyśmieje, niż jej ulegnie. Pamiętajmy, jak niskie poparcie w tej grupie miał Komorowski.
Zagarnąć, ile się da
Drugie, ważniejsze zagrożenie to pozostawanie PO przy władzy przez następne miesiące. Platforma nie zrezygnuje z obsadzenia swoimi ludźmi kolejnych stanowisk. Słychać pogłoski o zamachu na Trybunał Konstytucyjny czy planach zmiany prezesa Narodowego Banku Polskiego. Może to spowodować istotne ograniczenie możliwości działania nowego prezydenta, zwłaszcza w sytuacji, w której stronnictwo zmiany nie zdobędzie większości konstytucyjnej. Trudno też przewidzieć, co zrobi przed ustąpieniem ze stanowiska 6 sierpnia Bronisław Komorowski. Na te wątpliwości nakłada się demonstracyjna wrogość polityków partii rządzącej. Na uroczystości wręczenia Andrzejowi Dudzie przez Państwową Komisję Wyborczą informacji o zwycięstwie wyborczym zabrakło obecnego prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu oraz szefa MSZ-etu. Radosław Sikorski dokonał natomiast natychmiastowego wygaszenia mandatu Andrzeja Dudy w Parlamencie Europejskim, co spowodowało poważne problemy organizacyjne i finansowe dla osób zatrudnionych w biurze europosła, które z dnia na dzień znalazły się bez pracy.
Dobre zmiany
Największą szansą Andrzeja Dudy jest wygenerowany przez niego społeczny entuzjazm. Duda to nowa, odmłodzona twarz polskiej polityki oraz Prawa i Sprawiedliwości jako partii. Na początku roku pisałem, że traktowana jako minus niewielka rozpoznawalność polityka może okazać się atutem dla osób, które są rozczarowane klasą polityczną. Duda jako osoba doświadczona, lecz rzadko pokazywana w telewizji, trafił w te potrzeby. Równocześnie zdobył sympatię wyborców, mówiąc o ich problemach, czym odróżnił się od Komorowskiego, opowiadającego zmęczonemu społeczeństwu o sukcesach elit. Największą szansą Dudy jest więc potrzeba reform w społeczeństwie, której pod hasłem „Dobra zmiana” stał się twarzą. Ponadto koncyliacyjność Dudy może doprowadzić do zaistnienia wokół niego szerokiego frontu społecznego, co widać już po zdobyciu przez niego poparcia obu dużych central związkowych.
Ważnym czynnikiem jest też zmiana sytuacji międzynarodowej. Zaskakująco ciepłe gesty wobec nowego prezydenta Polski wykonały zarówno Berlin, jak i Moskwa. Historia pokazuje, że najlepszy dla Polski czas to ten, gdy w relacjach Niemiec i Rosji panuje wrogość lub co najmniej nieufność. To moment, by wybić się na dyplomatyczną samodzielność.
Ekipa Tuska, Kopacz i Komorowskiego budowała swoją pozycję na równoczesnym zadowalaniu obu silniejszych sąsiadów, od czasu do czasu podlizując się również Stanom Zjednoczonym. Andrzej Duda, prowadzący pewną i zdecydowaną politykę zagraniczną, może być lepszym partnerem dla światowych mocarstw niż uległy, chcący podobać się wszystkim, Komorowski ze swoim otoczeniem.
Historia ruszyła
Sytuacja w polskiej polityce przyspieszyła w ostatnich miesiącach w sposób niespodziewany. Nakłada się na to zmienność sytuacji międzynarodowej. Nie sposób dziś przewidzieć wszystkich czynników wewnętrznych i zewnętrznych, które wpłyną na skuteczność planów Andrzeja Dudy i zmianę sytuacji Polaków. Opierając się na opisanych wyżej czynnikach i tendencjach, które zarysowały się w ostatnich miesiącach, można jednak – pierwszy raz od bardzo dawna – w spojrzeniu na przyszłość Polski zaryzykować ostrożny optymizm.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Karnkowski