"To nie partia przegrała, ale Bronisław Komorowski” – stwierdził zarząd Platformy, ugrupowania, które na kampanię Komorowskiego według nieoficjalnych danych wydało 19 mln zł. Takie wnioski partii rządzącej to cios wymierzony prosto w serce wyborcy Platformy. 8,1 mln Polaków zagłosowało na człowieka, którego wstydzi się nawet własna partia.
„Niczego się nie nauczyli”, „pycha kroczy przed upadkiem” – dziś te zdania komentatorzy powtarzają w kółko. Jeszcze do niedawna ci sami ludzie mówili o wygranej Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze. Ten tekst nie jest jednak poświęcony rozliczaniu dziennikarzy i komentatorów z chybionych ocen, lecz temu, co ludzi w ekipie rządzącej wkurza. Jeśli wierzyć głównym stacjom telewizyjnym, radiowym, popularnej prasie i portalom internetowym – sprawa przegranych wyborów prezydenckich wywołała jedynie drobną sprzeczkę w relacjach Platformy i jej wyborców. Ot wyborca obraził się na swoją ukochaną partię, ta go niczym matka w złym humorze niezrozumiała, ale wystarczy pochuchać i podmuchać i wyborca do matuli wróci. Dokładnie taki wniosek płynie ze wszystkich komentarzy o rozgoryczeniu, zawodzie itp., co rzekomo wyborca Platformy przeżywa.
Nie tylko obciach
Dziś, gdy już oficjalnie wiemy, że kandydat partii rządzącej, urzędujący prezydent, który ma niespotykane dotychczas oparcie w instytucjach państwowych, pozarządowych i pełną, totalną wręcz osłonę medialną – przegrał reelekcję. Po pierwszej turze winnym tego stanu okazał się, wedle doniesień medialnych, Paweł Kukiz. Zgromadził zawiedzione właśnie lemingi i młodych, którzy PO nie znoszą, ale przez lata wychowani zostali tak, że na dźwięk słowa „PiS” reagują alergicznie. Sprawa wydawała się jasna: wychowankowie weszli w okres młodzieńczego buntu, mamusia partia przyjdzie, powie „tak, tak dzieciaczku” i oni do matki partii wrócą. Nie zrozumieli wszyscy mędrcy partyjni zarówno oficjalnie, jak i nieoficjalnie, czyli cała ta rzesza celebrytów, dziennikarzy, biznesmenów etc., że dziś Platforma Obywatelska kojarzy się zwłaszcza młodemu wyborcy nie tylko z obciachem i zużyciem. Partia rządząca kojarzy się z jawnym złodziejstwem, pogardą dla wyborców i prywatą.
Ludzie mają dosyć PO nie dlatego, że ich prezydent zachowuje się arogancko i wskakuje na krzesło w parlamencie japońskim. Wyborcy mają dosyć PO, bo widzą, że członkowie tej partii ustawili się ich kosztem, za ich pieniądze, że mają swoich wyborców za debilów, którym wystarczy pokazać czerwoną płachtę z napisem „PiS”, „Macierewicz”, „Kaczyński”, żeby po raz kolejny wrzucili kartkę do urny i uratowali ich stołki.
„Idiota” to za dużo
Można naprawdę mieć wszystkie możliwe główne media, można mieć wszystkie instytucje, ordery do rozdania, ale to na nic, jeśli ludzie usłyszeli, że minister rolnictwa ma rolników za idiotów, a wicepremier rządu za takich uważa ludzi zarabiających mniej niż 6 tys. zł. Gdy wyborcy Platformy dowiedzieli się, że Platformie władza jest potrzebna jedynie po to, by jeść kolację, której cena jest równa wysokości wynagrodzenia uwiedzionego leminga – zaczęli myśleć. Można pracować w call center i zarabiać dwa obiady pana ministra miesięcznie, z uśmiechem na twarzy, głosując na niego, bo przecież on „broni przed PiS-em”, ale w końcu nawet pracownik call center zaczyna liczyć. Dostrzega, że rozwój, o którym tyle się w Polsce mówi – tak naprawdę go omija. Im częściej słyszy, że Komorowski jest twarzą „25 lat wolności”, a te 25 lat nie dały mu nie tylko żadnego rozwoju, ale nawet nadziei na zmianę – tym chętniej tego Komorowskiego od władzy odsunie.
Do czego zdolny jest leming
I tak się stało. Człowiek, który powtarzał, że żyjemy w złotej erze, który zawłaszczył totalnie rocznicę 4 czerwca 1989 r. (data wyborów do Sejmu kontraktowego) – dziś czuje się niezwykle obrażony, że młodzi tych „25 lat wolności” nie czują. Nie zastanawia się, dlaczego ten okres nie przyniósł im najmniejszej nawet korzyści? Wyborca widzi, że na 25 latach korzystają twarze systemu III RP, na czele z Tuskiem zarabiającym ponad 100 tys. zł miesięcznie.
„Ciężka decyzja, mówię, bardzo kusząca, bo to jednak idziesz w zupełnie inną orbitę, odseparowujesz się od tego wszystkiego, od tego syfu, k[…], jesteś dużym misiem, odseparowujesz się od tego folkloru, od tego syfu” – mówił w sierpniu 2013 r. do Pawła Grasia prezes Orlenu. Jak wynika z taśm prawdy, już w listopadzie 2013 r. Donald Tusk planował, że jak otrzyma stanowisko w Brukseli, wróci do Polski po zakończeniu kadencji, aby w 2020 r. wystartować w wyborach prezydenckich.
Rozmawiałem o tej decyzji z jednym z Portugalczyków mieszkających od lat w Polsce, mówił on: To dokładnie tak, jak szef Komisji Europejskiej José Manuel Durão Barroso. Też zostawił funkcję premiera na rzecz lepszego stołka w UE. Do dziś w Portugalii ma równe szanse w polityce co Aleksander Kwaśniewski.
Niektórzy podziwiają dalekowzroczność Tuska. To jest oczywiście myślenie dla PO zabójcze i to mnie akurat nie martwi. Bardziej obawiam się spustoszenia moralnego i myślowego, jakie to towarzystwo dotychczas spowodowało u zwykłego wyborcy PO. To właśnie biedny leming zagłosował na obciachowego Komorowskiego, wierząc, że inaczej w Polsce będzie średniowiecze (o którym nie ma zielonego pojęcia, bo o tym okresie dziejów nie czytał).
W odpowiedzi dostaje przekaz: w ogóle nas nie interesujesz, jesteś frajer. Zagłosowałeś na Komorowskiego? No to już nie jesteś w ogóle w zakresie naszych zainteresowań. Na szczęście taka postawa partii rządzącej może przynieść części wyborców otrzeźwienie, a to zwiększa szansę na zmiany w Polsce. Wiele zależy od jednego – do czego jest zdolny oszukany leming.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Samuel Pereira