Paweł Kukiz nie odbiera zwycięstwa Andrzejowi Dudzie. To jak Kukiz zaprezentował się u Wojewódzkiego przekonało mnie, że w I turze Kukiz owszem odbierze kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości pewnie część głosów, więcej jednak podbierze wyborców kandydatowi PO, Komorowskiemu. Warto jednak na poważnie podejść do innej kwestii. Na ile "antysystemowość" emocjonalna, oparta na kolejnej utopijnej wizji w dłuższej perspektywie tak naprawdę jest dla systemu III RP i obozu rządzącego gwarantem przetrwania. Czy narracja o winie wszystkich partii politycznych nie jest rozmywaniem realnej odpowiedzialności konkretnych ludzi?
Zgadzam się z Łukaszem Warzechą, gdy pisze:
"Każdy głos poparcia nie oddany na urzędującą głowę państwa zwiększa szanse na II turę, a jeśli do niej dojdzie, to obok Komorowskiego pojawi się w niej i tak kandydat PiS. Więcej nawet: gdyby nie było JKM i Pawła Kukiza, większość ich wyborców nie zagłosowałaby w ogóle, a tym samym szansa na II turę zmalałaby, a nie zwiększyła się." Tak,
ludzie, którzy chcą dziś poprzeć lidera ruchu pro-JOW, to tylko po części wyborcy, którzy bez Kukiza poparli by Andrzeja Dudę. W większości to nie tylko ludzie, którzy bez niego do wyborów by nie poszli, ale też tzw. zawiedzione lemingi, wyborcy, którzy nie mając Kukiza - zagłosowaliby na "mniejsze zło", czyli Bronisława Komorowskiego.
Dzisiaj mija termin składania PIT-ów. Jak wszyscy inni rozliczenie podatkowe składają też celebryci, artyści, sportowcy oraz przedsiębiorcy którzy już zarobili trochę więcej od średniej i poczuli "złoty wiek". Ten "złoty wiek", który od lat odczuwają ludzie Platformy Obywatelskiej (i Polskiego Stronnictwa Ludowego), ich przyjaciele, koledzy i rodziny. Składają te PIT-y i płaczą, zgrzytają zębami i przeklinają PO. "Złodzieje!", "pijawki!" - rozlega się na profilach facebookowych. Zatwardziałe "lemingi", broniące władzy przed opozycją patrzą na te wszystkie daniny, składki, które muszą łożyć na swoich władców i na chwilę przeglądają na oczy. Dochodzi do nich, że to miłe towarzystwo z telewizorów - które obiecywało im, że będzie lżej - tak naprawdę myśli jakby tu z każdym rokiem wziąć od obywateli więcej kasy.
Eksperyment 2011
Przypominam o tej grupie, bo to jest rdzeń elektoratu PO. Ludzie, którzy widząc na chwilę jaka jest rzeczywistość, szybko o tym zapominają, bo w telewizorze znowu im powiedzieli, że opozycja jest zła.
Co roku wybaczają, ale chcąc tego, czy nie - w środku ich złość narasta. Przez długi czas wystarczyło dać im po plecach i natychmiast pokazać zdjęcie znienawidzonych polityków opozycji, by wyuczyć odpowiednich reakcji. Powoli jednak to przestaje wystarczyć. W 2011 r. wymyślono tzw. projekt Palikot. Przyjaciel prezydenta Komorowskiego, człowiek PO stworzył partię, by przyciągnąć tych co powiedzieli "PO nigdy więcej" - by oni broń Boże nie zagłosowali na opozycję. Eksperyment się powiódł, Palikot dostał 10% głosów i do Sejmu wprowadził 40 anonimów. Jeden skazany, drugi robił lewe interesy, trzeci zmienił płeć - wszyscy wciśnięci do jednej łódki, która miała zagwarantować Platformie ciągłość władzy, a w Sejmie poparcie przy kluczowych ustawach. Gdy Bronisław Komorowski parł do podwyższenia obowiązkowego czasu pracy do uzyskania emerytury - zadzwonił do Palikota i on swoich żołnierzy poinstruował jak mają zagłosować. Zagłosowali jak trzeba, do kasy państwa wpłynęły kolejne pieniądze, które można było dalej dzielić wśród swoich.
Warto pamiętać, że tak samo jak Platforma Obywatelska, tak samo Ruch Palikota zaczynał z przekazem: Nie zakładamy partii, robimy ruch społeczny itd. itp. Mało kto ma świadomość, że Platforma Obywatelska zaczynała z hasłem "nie dla dotacji partyjnych" i za pierwszym razem rzeczywiście tych dotacji nie wzięła. Inna sprawa, że stało się tak, bo nie dopełnili formalności związanych z rejestracją nazwy, więc "nie wzięcie" pieniędzy było PR-owską zagrywką, w sytuacji w której pieniędzy (z budżetu, bo od sponsorów były) nie mogli dostać.
Złudzenie zmiany
Ludzie uwielbiają wizje "ruchów społecznych", "oddolnych inicjatyw" itp. Mało kusząca jest taka oddolna działalność na co dzień, badanie finansów państwa, procesów legislacyjnych itp. nudnych rzeczy w okresie po wyborach. Nie, do takiej prawdziwej pracy, patrzenia władzy na ręce chętnych nie ma. Łatwiej rozpalić umysły perspektywą zmiany rzeczywistości jakąś utopijną wizją narodu przepełnionego miłością, dobrocią i zaufaniem. Druga komuna, peace&love, złapmy się na ręce i rozbijmy ściany tego "systemu". Praca organiczna? Kontrola społeczna? Nuda. Uczciwe przekazywanie tego co się dzieje w polityce, obserwowanie podejmowanych, decyzji, realnych działań, a nie tego kto i co skomentował oraz kto i co na to odpowiedział? Mediawatch, kontrola prac Sejmu, kancelarii prezydenta i premiera? Nuda. Proste, chwytliwe hasła, ekscytacja - bardzo chętnie!
Czy Paweł Kukiz jest drugim Palikotem? Nie mam takiego wrażenia. Wierzę w jego ideowość, w to, że ktoś kiedyś mu powiedział, że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze są rozwiązaniem na wszelkie zło i on w to uwierzył. Dziś on niesie dalej nowinę o JOW-ach, które rozwiążą problemy bezrobocia, JOW-ach które dozbroją armię i rozwiążą problem coraz większej marginalizacji Polski na arenie międzynarodowej.
JOW-y lekiem na całe zło
Problem biedy? JOW-y. Rosja po latach polityki na kolanach dziś zabija naszego sąsiada? JOW-y. Rozrośnięta do granic możliwości biurokracja? Wysokie i skomplikowane podatki premiujące oszustów i gigantów? Tak jest, JOW-y, one wszystko rozwiążą. Zagraniczne firmy wysysają z Polski pieniądze, a podatków płacić nie mają zamiaru? Co z tym zrobić? JOW-y!
Kto będzie szefem BBN za rządów prezydenta Pawła Kukiza? Kogo zamierza obsadzić w kancelarii prezydenta, zatrudniającej setki ludzi? Nieważne. JOW-y JOW-y i JOW-y. Prezydent Kukiz zarządzi referendum za JOW-ami, Polacy poprą i wszystko się zmieni. Krowy będą dawać więcej mleka, oszuści dotychczas okradający państwo nagle przestaną to robić, korupcji nie będzie, a sąsiedzi w Europie i na świecie na kolanach przed nami klękną.
Emocjonalna "antysystemowość" zaworem bezpieczeństwa dla systemu
"Im więcej zyskamy teraz, tym większa szansa na pokojowe przewrócenie tego systemu na jesieni" - mówi u kolegi Kuby Wojewódzkiego, Kukiz. Ok, a co z faktem, że senat RP już dziś wybieramy według systemu JOW i rządzi nim Platforma, tak samo jak w Sejmie i wszędzie indziej? A to wina finansowania, bo przecież jeśli odbierze się dotacje partyjne, to obywatele oddolnie wybiorą najlepszych ludzi. Co z Sejmem, jeśli będziemy w nim mieli 460 posłów różnych partii, a więc chaos decyzyjny i możliwości nacisku i lobbowania kilkakrotnie większe niż na początku lat 90-tych? Nieważne, nie myślmy o tym dzisiaj. A co z oligarchami, dla których przecież JOW-y to idealna sytuacja, by w każdym regionie wystawić swojego "słupa" pełnego frazesów o "ruchu społecznym", by w Sejmie realizował ich cele? To nieważne, bo przecież kontrola prac Sejmu to nuda, lepiej się "pobudzić" raz na cztery lata.
Wizja Pawła Kukiza to utopia, ale czy on ma tego świadomość? Myślę, że nie. Bez kłopotu zostanie "wessany" przez system, którego przecież de facto nie podważa, bo jeden z filarów rządów ostatnich 8 lat Grzegorz Schetyna to dla niego normalny polityk. Czy przeszkadza mu Kuba Wojewódzki, który jest medialnym kapłanem tego systemu, który w deklaracjach Kukiz obiecuje rozwalić? Nie. Żeby było jasne: nie mam nic przeciwko temu, by Kukiz podtrzymywał swoje przyjaźnie ze Schetyną i Wojewódzkim. Gdy jednak ten sam Kukiz oburza się, że w Sejmie politycy różnych partii utrzymują przyjazne kontakty, to coś w jego narracji jest nie w porządku.
Jest wina, winnych brak
Jest coś co w przekazie Kukiza jest dla tego systemu najkorzystniejsze. Rozmydlanie winy. W dyskusjach o PRL mamy narzuconą prawdę wiary w zły system i niewinne, anonimowe trybiki. Jaruzelski i Kiszczak, czy całe rzesze funkcjonariuszy NKWD, UB, czy SB? Ofiary systemu, byli źli, bo taki był system. W III RP, gdzie obywatelowi ręce opadają widząc bezkarność rządzących, Paweł Kukiz przekonuje go, że za ostatnie 25 lat nie odpowiada środowisko polityczne, które praktycznie bez przerwy ten "system" kontroluje, a rządziło nim przez większość tego okresu - tylko odpowiadają wszyscy politycy w swojej masie. Takie hasło owszem brzmi atrakcyjnie, ale jest kłamliwe. Nie można mówić, że gdy w tramwaju dwóch facetów okrada staruszkę, to winni są wszyscy podróżni. To jest moralne oszustwo i relatywizacja prawdziwej winy, czyli w konsekwencji rozmydlanie odpowiedzialności.
Szkoda, że dziś Kukizowi brak odwagi, by nazwać rzeczy po imieniu. W 2004 r., po 3 latach rządów SLD nie miał problemu, by tę partię za jej rządy ocenić. Bardzo dosadnie. "Jak ja się za was kur** wstydzę, gdy za granicę czasem zajrzę (...) Wszystko czego się dotkniecie od razu obracacie w pył. Szarańcza przy was to jest bajka, bo cały kraj już zgnił (...) Je***a wasza partia mać, co mi ojczyznę okrada. Nadejdzie kiedyś taki czas, za wszystko kur** zapłacicie" - śpiewał Kukiz. Dziś, gdy mamy 8 rok rządów Platformy Obywatelskiej - konkretnie o jej odpowiedzialności partii rządzącej już mówić nie chce. Tłumaczy, że tak naprawdę chodziło mu w tej piosence nie o daną ekipę rządzącą, tylko "partiokrację". I cóż, skoro winni są wszyscy, to
winien jest nikt. K
to najwięcej na takim sposobie myślenia korzysta?
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Samuel Pereira