Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Niedoszły prezydent Radek Sikorski

W ciągu jednego dnia Radosław Sikorski zafundował nam przyspieszoną powtórkę z afery taśmowej.

W ciągu jednego dnia Radosław Sikorski zafundował nam przyspieszoną powtórkę z afery taśmowej. Choć teraz jego nagły przypływ szczerości ujawnił się nie na potajemnych nagraniach, ale w wywiadzie dla amerykańskiego portalu „Politico”, którego były minister spraw zagranicznych dobrowolnie udzielił.

Były szef dyplomacji, a obecnie marszałek Sejmu RP opowiedział amerykańskiemu dziennikarzowi o propozycji udziału w rozbiorze Ukrainy, jaką polskiemu premierowi w 2008 r. miał złożyć Władimir Putin.

Spacer na molo
Co oznaczają słowa Sikorskiego? Władze Polski, poza odciętym od tej informacji obozem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, już od sześciu lat mają świadomość, że Rosja planuje agresję na Ukrainę. Dysponując tą wiedzą, robią wszystko, by ocieplić wizerunek Moskwy w Europie i w Polsce, kontynuują politykę skrajnej uległości wobec Kremla, otwierają granice z obwodem kaliningradzkim, a sam Sikorski co chwila wspomina o zwiększeniu obecności Rosjan w Europie i NATO. Wszelkie wypowiedzi zalecające ostrożność wobec moskiewskich władz są wyśmiewane i piętnowane, choć właśnie najgłośniej mówiący o potrzebie zacieśniania relacji z Moskwą najlepiej znają jej plany. Nie przeszkadza to jednak premierowi Donaldowi Tuskowi w spacerach z Putinem po molo w Sopocie, ministrowi Sikorskiemu zaś w zachwytach nad rosyjską demokracją na łamach „Gazety Wyborczej”. W kluczowym dla naszych wzajemnych relacji okresie od obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej do katastrofy smoleńskiej władze nie tyle chowały głowę w piasek, ile wręcz wpychały Polskę w objęcia Rosjan. Ochoczo włączyły się w intrygi wokół wizyty prezydenta Polski w Katyniu w kwietniu 2010 r. I nawet wtedy, gdy rosyjski uścisk dla 96 ofiar tragicznego lotu okazał się śmiertelny, głoszono polsko-rosyjskie pojednanie. To warte miało być każdej ceny, podobnie jak emisja filmu „Katyń” w jednej z rosyjskich stacji telewizyjnych.
Dowiedzieliśmy się, że Tusk odmówił przyjęcia prezentu w postaci Lwowa w zamian za wysłanie na Ukrainę polskich wojsk. Nie wiemy jednak wciąż, o czym polski premier rozmawiał z Putinem rok później w Sopocie. Również jeszcze bardziej podejrzane rozmowy Tomasza Arabskiego z najbliższymi ludźmi Putina w moskiewskiej restauracji pozostają dla nas tajemnicą. Czy absurdalna propozycja wspólnego rozbioru naszego sąsiada, z którym cztery lata później mieliśmy współorganizować Euro 2012, była jedyną, która padła ze strony Władimira Putina? Czy inne oferty zostały skwapliwie i pryncypialnie odrzucone?

Marszałek pod ochroną
Wśród naszych dziennikarzy nie brak znawców biografii i charakteru Radosława Sikorskiego. Niektórzy z nich twierdzą, że polityk po prostu sobie coś chlapnął, by podtrzymać zainteresowanie wokół swojej osoby, w sytuacji gdy zmiana stanowiska, choć przecież na wyższe, traktowana jest przez wszystkich jako degradacja. Inni uważają, że swoimi słowami chciał uderzyć w Donalda Tuska, a być może również przypomnieć partyjnym kolegom, że choć afera taśmowa została zamieciona pod dywan, to przecież taśmy wciąż mogą pojawić się w grze. Temu służyć ma ponoć wzmianka o nagrywaniu rozmowy ówczesnych premierów Polski i Rosji.
Być może kolejne wydarzenia odsłonią rzeczywiste motywy Sikorskiego, na razie jednak sam marszałek Sejmu chyba zorientował się, że trochę przesadził. Świadczy o tym nerwowość kolejnych ruchów, zwłaszcza zaś ucieczka przed dziennikarzami. Sikorski odmówił odpowiedzi na pytania na własnej konferencji, odesłał do płatnego i nic niewnoszącego do sprawy wywiadu, przed próbującymi wyciągnąć coś z niego reporterami zaś osłaniał się przy pomocy straży marszałkowskiej. Tym samym na próbę wystawił ciepłe uczucia dziennikarskiej braci do siebie i swojej partii, choć oczywiście nie wszystkich. Sikorskiego w obronę wzięła niezawodna „Gazeta Wyborcza”, karkołomną gimnastykę wykonał Tomasz Lis, a na koniec Monika Olejnik surowo oceniła głównego winnego, tradycyjnie obsadzając w tej roli jednego z braci Kaczyńskich, tym razem – Lecha. Sam Sikorski najpierw, idąc po linii najmniejszego oporu, tłumaczył, że został źle zrozumiany przez dziennikarza, a wywiad ukazał się bez autoryzacji, później zaś twierdził, że pomylił spotkania, by na końcu stwierdzić, że takie rozmowy w ogóle nie miały miejsca.

Kakofonia
Niestety, za narracją naszej władzy nie nadąża ani dziennikarz ze Stanów, który nie zna nawet pojęcia autoryzacji, za to wie, że ma puścić w świat to, co powiedział mu rozmówca, ani prezydent Micheil Saakaszwili, który potwierdza, że od samego Tuska słyszał o propozycji Putina. Boleć musi też fakt, że i Kreml nie potwierdza obowiązującej wersji, na swojej stronie relacjonując spotkanie z 8 lutego 2008 r., którego jakoby nie było. Ślad po nim jest również na stronie naszego MSZ-etu. W dzień Ewa Kopacz, choć nie ma do tego podstaw konstytucyjnych, sztorcuje Sikorskiego, sugeruje, że marszałek Sejmu zostanie odwołany, a media obiega informacja, że już skonsultowała ten ruch z Donaldem Tuskiem. Wieczorem jednak głosem partii staje się Grzegorz Schetyna, informujący, że nic się nie stało i temat został zamknięty.

Afera taśmowa miała zdemolować wizerunek Platformy poprzez ujawnienie mechanizmów rządzących polityką krajową. Wywiad Sikorskiego teoretycznie rujnuje wizerunek polskiej polityki międzynarodowej, tworzony przez ostatnich siedem lat. Co więcej – wskazuje, że po raz kolejny rację w ocenie sytuacji mieli bracia Kaczyńscy. PiS będzie próbowało odwołać marszałka Sejmu, jednak błyskawiczny powrót części dziennikarzy do tradycyjnej postawy wobec rządu wskazuje, że i tym razem Platformie może się udać. Ot, kolejna kompromitacja, jeszcze jeden dowód na to, że państwo nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, podejrzenie złamania konstytucji przez kilka kluczowych figur polskiej polityki. Za kilka dni kilku komentatorów być może poczciwie zadziwi się faktem, że znów nie poleciała żadna głowa. Pozostali skupią się na udowadnianiu, że wszyscy zachowali się w jedyny możliwy sposób i nie ma o czym mówić.

Były polityk
Jeśli natomiast Sikorski utraci jednak stanowisko, nie stanie się to z powodu jego działań czy wypowiedzi, ale jedynie w wyniku partyjnej rozgrywki. Kluczem jest odpowiedź na pytanie, wobec kogo w tym tygodniu lojalna czuje się premier Ewa Kopacz.

Każda kolejna afera mocniej demoralizuje kręgi władzy. Im zaś trudniej obronić ich działania, tym intensywniejsza będzie również praca medialnych obrońców. Sponsorowani przez instytucje władzy funkcjonariusze mediów zbyt wiele mają do stracenia, by miały ich otrzeźwić kolejna taśma, rozmowa czy skandal na najwyższych szczeblach władzy. Wtorkowa afera, która nie dorobiła się jeszcze nazwy (określenie „afera marszałkowa” jest już zajęte), też, pomimo kilku krytycznych komentarzy, sytuacji tej nie zmieni.

Co kilka miesięcy powracają spekulacje o prezydenckich aspiracjach Radosława Sikorskiego. Wypowiedzi ujawnione przez „Wprost” i wywiad dla „Politico” mogą się okazać ostatecznym pogrzebaniem tych planów. I chociaż w Polsce prawie wszystko wydaje się możliwe, a spektakularne kompromitacje i wpadki coraz mniej szkodzą politykom związanym z władzą, to jednak możemy już chyba ćwiczyć powtarzanie słów „były polityk Radek Sikorski”.

Krzysztof Karnkowski

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

Krzysztof Karnkowski