„Dyziek – to dla mnie rana nigdy nie zagojona, to dla mnie świętość. Człowiek, którego kochałam swą pierwszą, gorącą, niewinną miłością” – pisała Danusia, dziewczyna 24-letniego Dionizego Sosnowskiego, zamordowanego dwa miesiące po śmierci Stalina, bo sąd ogłosił go amerykańskim szpiegiem. Tak naprawdę był ostatnim cichociemnym – został wysłany przez WiN na Zachód, gdzie odbył kurs radiotelegrafisty, a potem został zrzucony do Polski na spadochronie.
Wczoraj – po 25 latach III RP – ogłoszono, że ciało Sosnowskiego zidentyfikowano. Co mówi nam to o III RP? Ludzie mający do czynienia z poważnymi inwestorami biznesowymi opowiadają, że po przyjeździe do kraju, z którym chcą związać na lata swoje interesy, zawsze odwiedzają… cmentarz. Po co?
Dla biznesowych wyjadaczy stan jego zadbania jest wskazówką, czy mieszkańcy myślą w perspektywie przekraczającej jedno pokolenie. Tak romantyczne uczucie narzeczonej bohatera łączy się nam w jedno z interesem. III RP nie dbając o uporządkowanie cmentarzy, oddzielenie zdrajców od bohaterów, zachowała się jak państwo sezonowe, słabe, bo pozbawione fundamentów. Historycy z IPN-u starają się nadrobić stracony czas. Oby się nie okazało, że zabrali się do tego za późno.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Piotr Lisiewicz