Immanentną cechą elit III RP jest przepaść między ich wizerunkiem a faktycznymi zapatrywaniami. Wzorcowym przykładem jest tutaj Donald Tusk – architekt pchnięcia Polski ku standardom białoruskim (wspomnijmy choćby gigantyczną sieć państwowych podsłuchów zakładanych przez służby specjalne, zupełnie nieprzystającą rozmiarem do norm europejskich), polityk, który podniósł podatki i rozbuchał biurokrację do granic absurdu etc. – uchodzący do niedawna za… liberała, czyli miłośnika wolności i praw obywatelskich.
Daleko jednak premierowi do mistrza kamuflażu, jakim jest Roman Giertych. Wywodzący się z rodziny niezwykle silnie powiązanej politycznie z elitami PRL – jego ojciec Maciej Giertych poparł wprowadzenie stanu wojennego, a później współpracował z Jaruzelskim – po upadku komuny szybko zyskał łatkę skrajnego prawicowca, przeciwnika UE, Okrągłego Stołu i w ogóle całej III RP. Uchodził też za arcykatolika, śmiertelnego wroga postępu. Co dziś zostało z tego wizerunku?
Czytamy o Giertychu chlejącym wódę i załatwiającym geszefty na szczytach salonów III RP. Prawicowy szatan okazał się typowym produktem ubekistanu. Niedziwne, że pokochali go w Platformie…
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein