Przyszedłem na pogrzeb dyktatora trzymając zdjęcie Emila Barchańskiego. Podpisane – „Zamordowany w 1982. Miał 17 lat. Ofiara Jaruzela”. Grała orkiestra, była asysta wojska polskiego. Żołnierze mieli naprawdę smutne miny.
W pewnym momencie kordon policji osłaniający kondukt pogrzebowy od „gapiów” się poluzował. Wraz z dwójka przyjaciół, Tomkiem i Alkiem, przecisnęliśmy się i już po chwili szliśmy wśród prawdziwych sław. Obok Stanisława Cioska. Metr za nami Jerzy Urban (na wózku przyjechał się pożegnać z Jaruzelem). Metr przed nami sam Kiszczak. I wiele innych „ludzi honoru” (cytując Michnika), których imion nie znałem, ale musieli być znani, bowiem tłoczyło się wokół nich mrowie ludzi, głaszcząc, komplementując, zabawiając.
„Jak zdrowie Panie Admirale”?; „Panie Generale, wszystko w porządku?”; Świetnie Pan wygląda”; „Ale się Pan dobrze trzyma”…
To całkiem zabawne patrzeć, jak jeszcze PRL-owskie zależności władzy trwają w najlepsze.
Stylówka dawnej nomenklatury wciąż bezbłędna. Ciemne okulary nie wyszły z mody. Wśród staruszków biegała długonoga blondynka w czarnej, obcisłej sukni, na 20 centymetrowych szpilkach, z wielkim kapeluszem na głowie. Trzymała za rękę dziecko, które mogło mieć najwyżej 6 lat. Ewidentnie jakaś koleżanka Jaruzelskiej ze świata mody.
W pewnym momencie do Cioska podbiegł chłopiec, młodzieżówka SLD. Kurczowo chwycił dłoń swojego idola i dysząc z podniecenia prawie krzyczał- „wie Pan, Pan się z moim dziadkiem zna, dziadek Pana pamięta, spotkaliście się jeszcze na studiach, pamięta Pan, jak miło Pana widzieć, dziadek będzie dumny”…
W tym czasie jego jeszcze młodszy kolega otrzepywał innemu prominentowi komunistycznemu łupież z kołnierza marynarki.
Na zdjęcie Emila różnie reagowano. Jeden Pan się nagle na mnie rzucił, myślałem, że przytulić chce, ale jednak nie. Próbował wyrzucić z konduktu pogrzebowego. Gdy mu się wyrwałem zaczął wołać policję, a gdy ta jednak nie chciała zareagować, odwrócił się do mnie i spytał – „jak Panu nie wstyd”.
Inni pytali się ile płacą nam Amerykanie. Przyznawałem się, że niewiele. Wielu patrząc na nas tęskniło za starym systemem. „Ta policja to teraz nic nie potrafi, takie bydło tu się wpuszcza.” Inni proponowali, żeby wszystkich wyrzucić poza cmentarz i nie wpuszczać już więcej. Ale ze smutkiem konstatowali, że ta dzisiejsza policja, ot jakaś niemrawa.
Jeden z żałobników Jaruzelskiego ujawnił zaskakującą sympatię do Piłsudskiego i stwierdził, że nasze miejsce jest w Berezie. Pewna młoda Pani chciała podpalić zdjęcie Emila. Jej koledzy zaczęli wołać, że musimy mieć straszny ból dupy a potem wyciągnęli maść na hemoroidy. Nie wiem po co, pochwalić się chcieli?
Przy zdjęciu przystanął jeden z żałobników i stwierdził – „oj, biedactwo wpadło pod samochód? Chyba się popłaczę z tego smutku”. Inny zapytał – „To Pan go zajebał?” I wciąż słychać było jak przemawia Kwaśniewski – Wojtku byłeś… Wojtku, tęsknimy… Wojtku, wielki…”.
Udało się nam przecisnąć do urny Jaruzelskiego i wśród zniczy i wieńców postawić zdjęcie Emila Barchańskiego. „Zamordowany w 1982. Miał 17 lat. Ofiara Jaruzela”.
Zdjęcie leżało aż trzy minuty.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein