Szoguni i kolonizatorzy. Tak najkrócej można określić wyznawców antymajdanowej propagandy w Polsce. Ponieważ za ich przekonaniami (dumnie i na wyrost nazywanymi „realizmem”) stoją tak naprawdę dwie absurdalne tezy. Przekonanie, że Ukrainiec jest rodzajem upośledzonego Murzyna, który do niczego nie dojdzie i nic nie jest w stanie sam zrobić, jeśli jego biały (polski) pan mu nie pomoże. Oraz przekonanie, że jak odwrócą się plecami do świata – to świat po prostu zniknie.
Przekonanie, że jeśli odwrócimy się do historii plecami, to ona zniknie, stało za ideą szogunatu Tokugawów, który wierzył, że odcięcie Japonii od świata pozwoli jej trwać bezpiecznie już przez wieki.
Ale oczywiście świat wreszcie zapukał do Japonii. I to nie w formie, w jakiej by ona tego chciała. W 1854 r. rząd USA wysłał do Japonii wojskową ekspedycję pod dowództwem Matthew Perry’ego.
Majdan nie zniknie
Otóż prawda jest taka, że majdan nie zniknie, jeśli przestaniemy go dostrzegać. Co więcej, majdan nie jest grą o sumie zerowej (jeśli Polska przegra, to wygra Ukraina albo
vice versa). Obecność Polski na majdanie może jej przynieść tylko profity (aczkolwiek nie musi). Jednak nie przyniesie jej szkód. Rewolucja majdanu poradziła sobie bowiem bez Polaków.
Majdan obalił Janukowycza bez naszego wsparcia. Wolni Ukraińcy będą istnieli niezależnie od tego, czy Polacy się na nich obrażą, czy nie. Majdan będzie trwał, niezależnie od tego, co my zrobimy. Świetnie sobie bez nas poradzi. Kształtujący się dopiero nacjonalizm ukraiński tak samo – istnieje niezależnie od nas. I uznanie tej prostej prawdy – że nasz sąsiad istnieje i że procesy, jakie się dokonują na Ukrainie, na majdanie, są autonomiczne i nie znikną, jeśli się na nie obrazimy – wiąże się ze zrozumieniem pewnej elementarnej prawdy. Brzmi ona – obecność Polaków na majdanie może być tylko korzystna. Nasza obecność teraz tam to uczucie wdzięczności, jakim nas obdarzają zwykli ludzie, oraz zainteresowanie, z jakim słuchają nas politycy ukraińscy – może przynieść nam tylko profity. Aczkolwiek, jak wszystko na tym świecie, możemy też to zmarnować.
Bandera, wszędzie Bandera!
Cały paradoks tego pseudorealistycznego bełkotu jest taki, że jest on największym argumentem za tym, żeby na majdanie być. Bowiem te wszystkie czarne wizje (dające się streścić w okrzyku „Bandera, wszędzie Bandera!”), snute przez rozmaitych „realistów”, mogą się spełnić. I trzeba to zrozumieć. Na Ukrainie wciąż istnieje silny potencjał emocji antypolskich (chociaż przykryty ostatnio dużo silniejszą niechęcią do Rosji). I właśnie dlatego Polska musi być jak najsilniej obecna na majdanie – by w jakimkolwiek stopniu wpływać na to, aby te czarne wizje się nie zrealizowały. Powinna jak najbardziej ograniczać ten negatywny potencjał.
Jeśli Polska na Ukrainę się obrazi i odwróci do niej plecami, to na pewno nic to nie pomoże. Jest to zresztą wiedza, którą nawet rezolutny sześciolatek powinien już opanować, ale do łbów naszych realistów jeszcze się nie przedostała. Nie można też pominąć zmian, które dokonały się na Ukrainie. Zgodnie z badaniami terenowymi przeprowadzonymi w grudniu 2013 r. w Kijowie przez Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego od czasu pomarańczowej rewolucji mocno osłabły nastroje antypolskie, za to bardzo wzrosły antyrosyjskie.
Majdan zaskoczył Putina
Osobnym wątkiem jest sprawa Rosji. Mnożą się kolejne analizy, których główną tezą jest to, że w ostatecznym rozrachunku Rosja i tak wygra. Że cały majdan to sytuacja z góry ukartowana, że i tak Putin pociąga za wszystkie sznurki. To przekonanie o wszechpotędze Rosji to jedna z najważniejszych broni jej propagandy.
Oczywiście Rosja nadal może wygrać na Ukrainie. To silny i sprawny gracz. Unia za to jest rozbita, opieszała, niezdecydowana. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy –
nie ma UE, są Niemcy.
Ale jedno jest na dziś pewne – Rosja jak na razie przegrała. I majdan, i Soczi. Nie doceniła słabości Janukowycza, siły majdanu, zaskoczyła ją porażka PR-owa jej igrzysk. Chyba jeszcze nigdy europejska opinia publiczna nie była tak świadoma prawdziwej twarzy Rosji i Putina. Okładki pism francuskich są antyrosyjskie. Tego jeszcze nie było. Co więcej, najbardziej opłacalne dla Rosji scenariusze – czyli wygrana marionetkowego już Janukowycza dzięki pomocy jej ludzi, przy ogarniętej rewolucyjną pożogą Ukrainie Zachodniej, oraz gra na przedłużanie w nieskończoność walk na Ukrainie, z zabarykadowanym w Charkowie Janukowyczem z poparciem Partii Regionów – się nie powiodły.
Zagrożenia wciąż istnieją
Rosja oczywiście nadal ma atuty – chociażby Krym. Docierają do nas wciąż bardzo niepokojące sygnały z tego regionu (w tym o ruchach wojsk rosyjskich). Ale nie tylko. Docierają do nas też zdjęcia z tego regionu – przedstawiające manifestacje promajdanowe i prounijne.
Nie możemy jednak zapominać, że Rosja prowadzi politykę na wielu frontach i nie obraża się na rzeczywistość. Zapewne zacznie infiltrować majdan.
Moskwa sięgnie też na pewno po swoją standardową broń –
zacznie grać prowokacjami, mającymi zaognić stosunki między Ukrainą i Polską. Musimy na to się przygotować. Trudno coś dodać do słów Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego:
„By skutecznie spacyfikować dążenia Ukraińców, Rosja musi izolować ich od Zachodu, czyli skłócić z Polską. To zaś może być najpewniej dokonane w drodze ożywienia historycznych fobii. Możliwe są więc rosyjskie prowokacje, z aktami terrorystycznymi włącznie. Akty takie, by wywołać pożądany na Kremlu efekt, będą wsparte propagandą ukazującą Ukraińców Polakom w szatach banderowców – »rezunów« sięgających po Przemyśl, a Polaków Ukraińcom jako inspirowanych szlachecką dumą i wysługujących się USA obłudników, marzących o odebraniu Lwowa. Działania idące w tym kierunku już są widoczne. Mogą one stanowić fizyczne zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli polskich”.
Niemniej te wszystkie zagrożenia to przyszłość. Dziś Rosja jest w odwrocie. Opinia publiczna Europy zaś nigdy jeszcze nie była nastawiona tak antyputinowsko. I musimy ten czas wykorzystać. Musimy zrozumieć, że uzyskaliśmy (być może krótkotrwałe) zwycięstwo. Dlatego apeluję, by teraz każdą analizę wpływu Rosji na majdan i Ukrainę zaczynać od bardzo prostego zdania
– „Dotychczasowe scenariusze Moskwy się nie zrealizowały, co należy uznać za jej porażkę”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein