Na Ukrainie mamy do czynienia z interwencją militarną Rosji. Nie chodzi nawet o doniesienia o tym, że w mundurach ukraińskich służb są rosyjscy komandosi.
Chodzi o wymuszenie interwencji siłami krajowymi. Tak jak w wypadku stanu wojennego w Polsce. Teoretycznie realizowało go polskie wojsko, ale faktycznie na zlecenie Moskwy. Bezpośrednia interwencja militarna nie byłaby możliwa, bo kosztowałaby Kreml zbyt wiele. Zamiast uderzenia zewnętrznego organizuje się aktywność oddziałów zdolnych do przeprowadzenia działań zbrojnych w mundurach napadniętego państwa. W krajach Trzeciego Świata takie interwencje przeprowadzano siłami najemników. W krajach postkomunistycznych używa się dowódców wojsk powiązanych agenturalnie albo poprzez ścieżkę kariery. Na Ukrainie dodatkowym atutem jest legalizacja interwencji poprzez oficjalne władze. To, że mamy do czynienia z interwencją, widać po tym, że jej głównym celem politycznym jest realizacja interesów Moskwy. Dodatkowym dowodem jest zewnętrzne wsparcie logistyczne, finansowe i propagandowe dla działań zbrojnych.
To wsparcie jest realizowane przez Moskwę również na terytorium innych ewentualnych sojuszników Ukraińców, w tym także Polski.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Sakiewicz
Wczytuję ocenę...