W podlaskiej Narewce patronem szkoły podstawowej pozostaje komunista Aleksander Wołkowyski, który wydał Niemcom matkę słynnej Danuty Siedzikówny „Inki”. Nagrodę w lokalnym konkursie zdobyła praca, w której Żołnierzy Wyklętych nazywa się terrorystami i mordercami.
"Zimą oddział »Łupaszki« posiedział w leśnych ziemiankach, a wiosną 1945 r. rozpoczął akcje terrorystyczne w przygranicznych gminach. W tym czasie żołnierze Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego nacierały na Berlin, wojna zbliżała się do końca”. Takie zdania znajdujemy w pracy Mikołaja Woronieckiego „Narewkowskie pomniki”, która właśnie zdobyła nagrodę w konkursie organizowanym przez Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Narewkowskiej.
Skazani na likwidację
I dalej:
„17 kwietnia 1945 r. niespodziewanie w mundurach LWP do Narewki wkroczył oddział »Łupaszki«, aby zlikwidować przedstawicieli władzy ludowej. […] Na likwidację zostali skazani członkowie Polskiej Partii Robotniczej. Byli to: sekretarz GRN Piotr Kabac, wójt gminy Jan Leszczyński, gajowy Mikołaj Lewsza jako »konfident« oraz kierownik szkoły Aleksander Wołkowycki. Wymienionym osobom związano drutem ręce i rozstrzelano ich na skrzyżowaniu ulicy Hajnowskiej z ulicą Mickiewicza. Zarzucono ofiarom współpracę z »sowieckim okupantem«. Tak zginęli przedstawiciele pierwszej powojennej władzy gminnej w Narewce. Świadkowie widzieli, jak po tej zbrodniczej akcji ludzie »Łupaszki«, odchodząc z Narewki, śpiewali sprośne piosenki. Tak oto polscy żołnierze z Wileńszczyzny pod dowództwem majora Zygmunta Szendzielarza »Łupaszki« zabijali swoich ideowych przeciwników, polskich obywateli. Ludzie »Łupaszki« mieli po trzydzieści parę lat. Ich ofiary były w podobnym wieku – osierocili małe dzieci”.
Zbrodniarz „Łupaszka”
Wstrząsająca jest też próba komentarza autora wyróżnionej pracy
: „Na co liczył »Łupaszka«? Czyżby nie chciał żyć? Zapewne marzył o nowej wielkiej wojnie. Rzeczywistość mu nie sprzyjała. Polska Ludowa umocniła się i skazała go na karę śmierci. III RP po latach zrehabilitowała »Łupaszkę« i jego ludzi, traktując ich jako partyzantów niepodległościowego podziemia. Rodziny rozstrzelanych PPR-owców zawsze będą uważać »Łupaszkę« za zbrodniarza”.
W tekście niepodległościowy oddział Wojska Polskiego Zygmunta Szendzielarza to terroryści, którzy nie potrafią uszanować tego, że wojna się kończy i rozpoczęła się nowa (w domyśle sprawiedliwa) Polska. Sam „Łupaszka”, jak rozumiem, słusznie uważany jest za zbrodniarza, który zasłużył na śmierć.
Z kolei sowieccy kolaboranci z PPR bez żadnej refleksji nazywani są pierwszą powojenną i naprawdę ludową władzą. I ci niewinni przedstawiciele samorządu giną z rąk owych leśnych terrorystów-zbrodniarzy. Giną na podstawie nieprawdziwego – jak wynika z kontekstu – zarzutu o współpracę z czerwonym okupantem. Bo cóż to za okupant, który bohatersko idzie na Berlin, wyzwalając wszystko na swojej drodze i powołując legalną przecież, a do tego polską władzę.
Wśród tych Bogu ducha winnych ofiar „Łupaszki” jest wymieniony w tekście kierownik szkoły w Narewce Aleksander Wołkowyski. Przez kilka ostatnich miesięcy dziennikarz Robert Wit Wyrostkiewicz walczył, aby ów zlikwidowany przez polskie podziemie w kwietniu 1945 r. konfident przestał być patronem szkoły podstawowej w Narewce.
Bezskutecznie, i to mimo poruszenia wszelkich możliwych instytucji państwowych.
Sprzeczne z prawem i szkodliwe
Na stronie internetowej szkoły w Narewce tak przedstawiają swojego patrona:
„postać ta [Wołkowycki] jest mocno związana ze szkołą i środowiskiem, świadczy o tym działalność w szerzeniu i propagowaniu oświaty i kultury w trudnych latach wojennych. Wpajał dzieciom i młodzieży wiarę w siłę i przyszłość nauki, oświaty i kultury”.
Ostatnio przewodniczący Rady Gminy Narewka Mieczysław Gryc w liście do Ministerstwa Sprawiedliwości napisał, że „
w tej chwili nie będzie zmieniany patron Szkoły i ulicy w Narewce, gdyż nie ma dowodów na współpracę obecnego patrona z Gestapo czy NKWD, są tylko podejrzenia”.
Te „podejrzenia” to opinia IPN w Białymstoku, w której czytamy m.in.:
W myśl lakonicznej informacji podanej w raporcie mjr. Zygmunta Szendzielarza »Łupaszki«, przyczyną likwidacji Aleksandra Wołkowyckiego była jego działalność jako „organizatora komunistycznego”. Określenie to zdaje się być szersze niż tylko przynależność do PPR […]. Jako rozwinięcie tej myśli traktować możemy także relację brata nauczyciela, Włodzimierza Wołkowyckiego, który miał przyznać, że „skazani byli Białorusinami, chcącymi żyć raczej w państwie białoruskim niż polskim. [Aleksander Wołkowycki] już przed wojną był działaczem i organizatorem białoruskim. Także po wojnie kontynuował swoją działalność. To właśnie miało być powodem skazania go na śmierć”. Według dokumentacji partyjnej Aleksander Wołkowycki zginął z powodu przynależności do PPR [był sekretarzem koła PPR w Narewce] oraz „za swe przekonania demokratyczne”, z kolei jego córka podejrzewała, że: „ojciec chyba dlatego zginął, że z dziećmi szkolnymi na mogiły poległych [żołnierzy sowieckich] chodził”. Według zeznań żołnierzy V Brygady Wileńskiej wszyscy rozstrzelani mężczyźni mieli być współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa.
Zdaniem Instytutu powołującego się na Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej i Kodeks karny
„utrzymanie nazwy Szkoły Podstawowej w Narewce im. Aleksandra Wołkowyckiego oraz ulicy Aleksandra Wołkowyckiego w tej miejscowości w ich obecnym brzmieniu jest sprzeczne z polskim porządkiem prawnym. […] stan ten, który może być interpretowany jako pochwała zbrodniczej ideologii oraz działalności wymierzonej w suwerenność polskiego bytu państwowego, jest szkodliwy społecznie, szczególnie w kontekście wychowawczej misji Szkoły Podstawowej w Narewce”.
Szukają „Inki” i „Zagończyka”
Ale zacytujmy jeszcze jeden fragment nagrodzonej przez Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Narewkowskiej pracy:
„Na początku XXI w. przy kościele w Narewce odsłonięto uroczyście tablicę ku czci Danuty Siedzikówny, bardzo młodej mieszkanki Narewki, która w oddziale »Łupaszki« była sanitariuszką. 17-letnia Danuta Siedzik została ujęta w Gdańsku przez Urząd Bezpieczeństwa i skazana przez sąd w 1947 roku na karę śmierci. Nikt nie wyjaśnił, dlaczego tak młoda dziewczyna otrzymała najwyższy wymiar kary i dlaczego prezydent Bierut jej nie ułaskawił”.
Tu też autor mija się z prawdą – sprawa została całkowicie wyjaśniona.
Danuta Siedzikówna została niewinnie skazana przez krzywoprzysiężny sąd i barbarzyńsko zamordowana za wierność Polsce i swojemu dowódcy przez komunistycznych zbirów. Ci oprawcy najpierw niepełnoletnią „Inkę” zastrzelili, a potem wrzucili gdzieś do bezimiennego dołu śmierci. Szczęśliwie dziś ekipa nieocenionego prof. Krzysztofa Szwagrzyka – pełnomocnika prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego – jest blisko znalezienia szczątków dziewczyny. Prace georadarowe na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku wykazały anomalie w strukturze ziemi. Wersję tę potwierdza pismo znalezione niedawno w gdańskim Archiwum Państwowym, mówiące o pochowaniu na tej właśnie nekropolii straconego razem z Danutą Siedzikówną Feliksa Selmanowicza, „Zagończyka”. Prace – tak jak na warszawskiej Łączce – mają być kontynuowane na wiosnę br., a od członków rodzin „Inki” i „Zagończyka” ma być pobrany materiał genetyczny dla porównania DNA.
Prócz przywracania pamięci o bohaterach w najlepsze trwa komunistyczna propaganda, którą co rusz słyszymy z ust czerwonych i różowych. Smutne, że również w Narewce, gdzie uczyła się bohaterska Danusia Siedzikówna, można znaleźć spadkobierców sowieckiego totalitaryzmu.
Autor jest pisarzem, publicystą, szefem działu Opinie „Super Expressu”, autorem książek o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2” i „Oprawcy. Zbrodnie bez kary”, prezesem Fundacji „Łączka”
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tadeusz Płużański
Wczytuję ocenę...