W Wielkiej Brytanii tamtejszy nadzór finansowy (Financial Service Authority – FSA)
wymierzył kary sięgające, uwaga, miliardów funtów (!) angielskim bankom. Za co? Za zmowę bankową, polegającą na wspólnym ustalaniu zawyżonych cen dla klientów. Oczywiście pieniądze z owych kar (dopiero co dostał je już drugi bank) idą do brytyjskiego budżetu.
A co w Polsce dzieje się w tym samym obszarze? Komisja Nadzoru Finansowego, nagabywana przez parlamentarzystów opozycji (opozycji realnej czyli PiS) odpowiedziała, że w Polsce nic takiego nie ma miejsca i że u nas jest zupełnie inaczej, niż w Anglii. A niby dlaczego inaczej? Mamy bankowców z innej gliny niż Brytyjczycy?
A może po prostu jest tak, że
w ojczyźnie Jej Królewskiej Mości zasila się budżet karząc banki, a nie łupiąc niepełnosprawnych, oszczędzając na chorych i sięgając do coraz bardziej pustawych kieszeni obywateli.
Po prostu inna filozofia panuje w Londynie, a inna w Warszawie. Ta pierwsza powoduje jednak znacznie niższe skutki społeczne. A także – i tu dochodzimy do sedna sprawy – jest lepsza dla samych klientów banków, którzy na przyszłość będą płacić mniej za usługi instytucji finansowych. Co ciekawe, jakoś w Zjednoczonym Królestwie nikt nie podnosi wrzawy, że za wyższe koszty banków zapłacą ich klienci... A przypomnę, że taka właśnie propaganda towarzyszyła pomysłowi PiS – wprowadzenia w naszym kraju podatku bankowego.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Ryszard Czarnecki
Wczytuję ocenę...