Śledczy badający aferę Sławomira Nowaka wzięli pod lupę również jego żonę. Kobieta jest podejrzana o fałszowanie dokumentów. Według śledczych miała w ten sposób pomagać mężowi w ukrywaniu majątku pochodzącego z korupcji – ustaliła „Gazeta Polska.
Niedawno sąd przedłużył o kolejne trzy miesiące (do połowy kwietnia br.) Sławomirowi Nowakowi areszt tymczasowy. Były polityk PO przebywa tam od końca lipca 2020 roku.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie podejrzewa go o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, korupcję i pranie brudnych pieniędzy. W sumie Nowak miał przyjąć ponad 3 mln zł łapówek. Zarzuty dotyczą głównie lat 2016–2019, gdy kierował Ukrawtodorem, ukraińską agencją drogową. Pod lupą śledczych znalazła się również jego żona Monika, od lat prowadząca gabinet dentystyczny w Gdańsku. Z ustaleń „GP” wynika, że według śledczych miała ona pomagać mężowi w ukrywaniu majątku pochodzącego z korupcji. – W styczniu 2021 roku Monika N. usłyszała zarzut popełnienia czynu polegającego na poświadczeniu nieprawdy w dokumencie – potwierdziła informacje „GP” Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Kim jest żona Sławomira Nowaka?
Monika N. to z wykształcenia stomatolog. Pod koniec lutego 2006 roku otworzyła w Gdańsku gabinet dentystyczny. Od tego czasu świadczy swoje usługi za pośrednictwem jednoosobowej działalności gospodarczej o nazwie „Dentalhouse”. Lata temu trójmiejskie media okrzyknęły ją „boginią w ciele dentystki”. Jednak w ich zainteresowaniu znalazła się nie z racji wykonywanego zawodu, lecz dlatego, że jest żoną Sławomira Nowaka, wówczas wpływowego polityka PO, należącego do grona najbardziej zaufanych ludzi Donalda Tuska. Kobieta przypomniała o sobie mediom w czasie afery zegarkowej, której głównym bohaterem stał się właśnie jej mąż. To był zresztą początek jego problemów.
Pod koniec listopada 2013 roku Nowak musiał zrezygnować ze stanowiska ministra transportu w rządzie Donalda Tuska. Powód? Wniosek prokuratury o uchylenie mu immunitetu w związku z podejrzeniem nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych. Okazało się, iż Nowak zataił w nich fakt, że posiadał zegarek Ulysse Nardin wart około 17 tys. zł (potem jeden z biegłych przekonywał przed sądem, że faktycznie jego wartość to 10–12 tys. zł). Ostatecznie sąd skazał Nowaka na karę grzywny. Sąd drugiej instancji umorzył warunkowo sprawę. Jednak od początku wątpliwości budziło to, skąd polityk miał luksusowy zegarek. Wówczas z pomocą przyszła mu żona, która przekonywała, że był to prezent, na który zrzuciła się wraz z teściami.