Przekonanie lewicowo-liberalnych mediów na świecie jest takie, że za czasów Donalda Trumpa w polityce zagranicznej USA panował chaos i miotanie się od ściany do ściany. Choć to sąd daleki od obiektywizmu, trzeba przyznać, że jest w nim trochę prawdy choćby dlatego, że taka była osobowość emocjonalnego Trumpa. Ale wobec administracji Bidena nie ma takich zarzutów, tymczasem ona także miota się od ściany do ściany.
Najpierw nazywają Putina zabójcą, by po paru miesiącach zabiegać o szczyt z nim i wyrażać wiarę w dyplomatyczne ułożenie sobie relacji z owym zabójcą. Najpierw, jeszcze w opozycji, krytykowali, że Trump robi za mało, by zatrzymać Nord Stream 2, hucznie deklarowali, że gazociąg jest szkodliwy, a potem wprowadzili mocne sankcje wobec NS2, by niemal w tej samej chwili je zawiesić. A przecież Rosja Putina wcale się nie zmienia, jest jeszcze gorzej, domyka się tam autorytarny system, a na zewnątrz pojawia się coraz więcej przypadków agresywnej polityki wobec sąsiadów i Zachodu. USA i całemu Zachodowi brakuje dziś przywódców z wizją i charakterem, którzy poza chęcią wygrania kolejnych wyborów wiedzą, czego chcą.