"Trzeba się z tym liczyć, że jak ktoś nakręca kampanię nienawiści, to mogą być nie tylko reakcje polityczne, mogą być też reakcje, które powodują dramaty" - zauważył redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz, komentując wczorajsze zachowanie posłów podczas obrad Sejmu.
Podczas wczorajszej debaty w sejmie emocje na sali plenarnej sięgały zenitu. O ocenę tej sytuacji w TVP Info poproszono dziś Tomasza Sakiewicza.
Wczorajsza debata, jeżeli chodzi o zachowanie na sali, nie różniła się od innych debat tego typu. Może za mało kamery pokazują, szczególnie środek sali, kiedy część szczególnie związana z Platformą Obywatelską, wyzywa, ubliża, obraża przedstawicieli władzy. Ich ulubionym sposobem jest drażnienie, obrażanie kobiet, które przemawiają - czasami pani marszałek. To jest norma, gdyby tam umieścić kamery, to prawdopodobnie cytaty byłyby przez najbliższe kilka lat bardzo soczyste, a dla niektórych byłby to zimny prysznic. Co ciekawe, w mniejszym stopniu to dotyczy postkomunistów, ci się już jakoś nauczyli, że jednak nie warto aż tak jechać po bandzie. W przypadku tego "środka", to naprawdę jest żenujące
- powiedział redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie".
W odniesieniu do zachowania Borysa Budki w Sejmie, Tomasz Sakiewicz podkreślił:
Pan Budka jest typowym przedstawicielem PO. Bardzo agresywny, lubiący iść na starcie, szukający prowokacji. To człowiek, który buduje z konfliktu polityczną regułę. To w jakimś stopniu się opłaca, bo jest pewna grupa ludzi, którym to odpowiada. Ale to też buduje szklany sufit, bo większość Polaków jednak odrzuca te zachowania
Skąd takie "nakręcanie atmosfery" podczas obrad Sejmu? Z czego wynika takie, a nie inne zachowanie polityków opozycji?
Im bardzo zależy na tym, żeby polskie życie było "gorące". To ma służyć temu, żeby media, które im sprzyjają, zbudowały narrację. To jest trochę tak, jak ktoś napadnięty na ulicy - dwóch się bije i nie wiadomo, kto jest agresywniejszy, bo nie wiadomo kto pierwszy napadł. Próbują sprowokować jakąkolwiek reakcję, kiedy będą mogli pokazać agresję drugiej strony, nawet jeżeli ten ktoś się broni. Tylko jest pokazywana reakcja drugiej strony, nie pokazywane są te wyzwiska, prowokacyjne zachowania, gesty, krzyki. Podobnie zachowują się dziennikarze TVN - prowokują na spółkę z politykami PO, szukając reakcji, którą będą mogli pokazać w negatywnym świetle
- uważa Sakiewicz.
To od lat obserwujemy, to jest taki sposób uprawiania polityki, gdzie jest tylko podział ról między dziennikarzami a politykami opozycji. Narracja trafia do tych, którzy są bardzo mocno nakręceni emocjonalnie, nie lubią PiS, szukają potwierdzenia, że "warto nie lubić PiS". Ale też pozwala nakręcać w ogóle emocje, to bardzo istotne przy tym trybie kampanii, żeby emocje były, bo to mobilizuje reakcje ludzi, a potem można ich mobilizować do głosowania. Czasem kończy się fatalnie, jak w przypadku pana Cyby, który chyba nie do końca został nakręcony jakby chcieli i poszedł zamordować. Chciał Jarosława Kaczyńskiego, ale koniec końców poszedł zabić działacza PiS w Łodzi, a drugiego ciężko ranił. On był tak nakręcony emocjonalnie, że musiał mordować
- dodał redaktor naczelny "GP".
Trzeba się z tym liczyć, że jak ktoś nakręca kampanię nienawiści, to mogą być nie tylko reakcje polityczne, mogą być też reakcje, które powodują dramaty
- zakończył.