Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rada Polityki Pieniężnej na zakończonym w czwartek posiedzeniu nie zmieniła stóp procentowych • • •

Sukces Polski i demokracji

Jeszcze nie tak dawno część lewicowo-liberalnych polityków, publicystów sprzedawała opinii publicznej opowieści o autorytaryzmie i końcu demokracji. Druga tura wyborów prezydenckich ujawniła zjawisko przeciwne – dawno demokracja w naszym kraju nie była w takim rozkwicie. Rekordowa frekwencja dowiodła, że ludzie coraz powszechniej dostrzegają przełożenie decyzji wyborczej na ich własne życie.

Walka o fotel prezydencki była zacięta, do samego końca emocjonująca, zakończona sukcesem urzędującego prezydenta. Jedynym zwycięzcą wyborczego maratonu, bo kampania dla większości kandydatów, nie licząc Rafała Trzaskowskiego, trwała wyjątkowo długo, stał się Andrzej Duda, choć niektóre media bardzo szybko rozpoczęły akcję umniejszania jego sukcesu przy jednoczesnym gloryfikowaniu osiągnięcia Rafała Trzaskowskiego. Część publicystów rozpływała się w zachwytach nad mocną pozycją prezydenta Warszawy, skutecznością mobilizacji jego wyborców itp. Oczywiście nie można pominąć faktu, że udało się mu zmobilizować sporą część elektoratu, ale nie można też zapomnieć, że tak wyrównaną walkę z kandydatem Zjednoczonej Prawicy mógł stoczyć nie tylko dzięki własnym atutom, lecz także np. prezentowi otrzymanemu od Szymona Hołowni, który nabił w butelkę własnych wyborców. Poza tym urzędujący prezydent zmagał się nie tylko z kontrkandydatem, lecz także z gigantami mediów, którzy jak mogli, wspierali kandydata Koalicji Obywatelskiej, pod koniec kampanii sięgając po metody poniżej pasa, jak z gruntu kłamliwe publikacje o ułaskawieniu przez prezydenta pedofila, kiedy to akt łaski nie dotyczył przestępstwa jako takiego, lecz ograniczenia w kontaktach z rodziną, która tych kontaktów chciała. Do tego można dodać przesunięcie terminu wyborów, które odebrało dużą szansę wyborczego sukcesu już w I turze. Na zwycięstwo urzędującego prezydenta należy spojrzeć też z perspektywy kryzysu spowodowanego pandemią, kryzysu, który wpłynął na nastroje Polaków, kryzysu, który odbił się też na stosunku Polaków do prezydenta Dudy. Dla niemałej części Polaków to na nim skupiły się negatywne emocje wszystkich tych, którzy uznali, że rząd w czasie kryzysu coś im zabrał, ograniczył wolności, swobody, odebrał na jakiś czas możliwość zarobkowania.

Klucze do sukcesu Andrzeja Dudy

Trudno mieć złudzenia, że po kolejnej wyborczej porażce obóz lewicowo-liberalny prawidłowo odczyta to, co się stało 12 lipca. Zapewne część „ekspertów” przyczyn niepowodzenia będzie szukała wszędzie, lecz nie tam, gdzie jest ich źródło. Można być niemal pewnym, że niektórzy w dalszym ciągu będą niczym rozkapryszone dzieci obrażali się na „Polaków gorszego sortu”, tych z wykształceniem podstawowym, seniorów czy mieszkańców wsi i małych miasteczek. Ponownie całą winą obarczą populistyczne rządy prawicy i fakt, że ich wyborcy dali się oszukać, zagłosowali wbrew własnym przekonaniom, ślepo podążając za socjalnymi profitami gwarantowanymi przez popieranego przez PiS kandydata. Jak grzyby po deszczu pojawią się komentarze, że społeczeństwo nie zdało egzaminu, nie dorosło do „elit” i ich oświeconego kandydata.

Co tak naprawdę zdecydowało o wyborczym sukcesie Andrzeja Dudy? Z pewnością nie bez znaczenia pozostał fakt wysokiej przewagi z I tury wyborów. Takiej różnicy nie udało się odrobić żadnemu kandydatowi w prezydenckich wyborach wolnej Polski. Kilkanaście procent przewagi między głównymi rywalami okazało się wystarczającą zaliczką na poczet drugiej tury.

Nie bez znaczenia był fakt, że urzędujący prezydent jest częścią tej formacji, która wreszcie zwróciła się w stronę zwykłego człowieka, któremu postanowiła realnie pomóc. To, co dla części wyborców Trzaskowskiego było populizmem czy rozdawnictwem, dla sporej części Polaków stało się realną pomocą, która dała im szansę na godne życie. Andrzej Duda mógł w kampanii podkreślać konkretne sukcesy, takie jak 500+, obniżenie wieku emerytalnego, 13. emerytura. Poza tym dla wielu Polaków tylko on był gwarancją, że programy socjalne nie zostaną im odebrane albo tak zmodyfikowane, że w istocie przestaną być powszechne.

Zderzenie dwóch cywilizacji

Upatrywanie głównej przyczyny zwycięstwa Andrzeja Dudy w benefitach socjalnych, które Polacy otrzymali dzięki partii Jarosława Kaczyńskiego, byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Podział, który był widoczny przez całą kampanię, a tylko zaostrzył się w wyborczej dogrywce, był starciem cywilizacyjnym.
Nie można tego konfliktu definiować jako starcie tradycji z nowoczesnością, bo to byłoby krzywdzące dla urzędującego prezydenta. Po jednej stronie mieliśmy kandydata, który podkreślał wartość rodziny, patriotyzmu, tradycji. Kandydata bynajmniej nie anachronicznego, ale równocześnie mocno zakorzenionego w tradycji.

Po drugiej stronie był polityk spod znaku Polski tęczowej, który przed drugą turą próbował zmieniać barwy, w zależności od tego, kogo kokietował, kandydat, który wydaje się bazować na strategii zadowolenia wszystkich. Kandydat, który niedawno podpisał kartę LGBT, a w kampanii próbował dowieść, że nie jest liberałem. Wyborcze zwycięstwo Andrzeja Dudy to tylko potwierdzenie, że większości Polaków bliższe są poglądy konserwatywne.  

Wydaje się, że i tak wielu naszych rodaków uwierzyło w kandydata plastikowego, projekt marketingowy. Chyba że uznamy, że dla twardego elektoratu KO ten fakt nie ma większego znaczenia. Z jednej strony mieliśmy kandydata, który przez całą kampanię nie miał żadnego programu, poglądy zmieniał niczym chorągiewka na wietrze, mówił tak, aby zadowolić jak najliczniejsze rzesze odbiorców. Po drugiej stronie był Andrzej Duda, z ugruntowanymi poglądami, stabilny, spójny, ale też polityk, który nie boi się wyrażać poglądów niepopularnych. To człowiek, który nie pompował swoich przemówień pięknymi hasłami o szacunku, tolerancji, łączeniu Polaków i zakopywaniu podziałów przy jednoczesnym dzieleniu Polaków na lepszych i gorszych, ale wartości takie jak szacunek autentycznie wcielał w życie. To prawdziwy mąż stanu, wiarygodny i prawdziwy.

Wielu Polaków postawiło krzyżyk przy nazwisku urzędującego prezydenta, mając świadomość, że tylko on tak naprawdę jest zdolny do współpracy przez kolejne lata z rządem Zjednoczonej Prawicy. Między bajki można włożyć deklaracje Rafała Trzaskowskiego, który karmił opinię publiczną opowieściami o przyszłej współpracy z rządem. Tylko najbardziej naiwni mogliby uwierzyć, że tak się stanie w obliczu całokształtu działań opozycji. Kto podjął elementarną refleksję nad tym, jak przyszły prezydent będzie współpracował z rządem, musiał wziąć pod uwagę, że polityk KO po kampanii wróci do swoich poglądów i zmiany niewygodne dla własnej formacji będzie po prostu blokował.

Wbrew komentarzom, które będą próbowały narzucić narrację o sukcesie przegranego Rafała Trzaskowskiego i porażce Andrzeja Dudy, fakt jest taki, że wybory prezydenckie są już kolejnym sukcesem Zjednoczonej Prawicy, a porażką opozycji. Opowieści o niewielkiej przewadze w II turze czy umocnieniu się pozycji Trzaskowskiego można traktować jako rozpaczliwą próbę szukania światełka w tunelu niż rzeczywisty sukces tej formacji. Bo o preferencjach wyborczych Polaków bardziej świadczą wyniki pierwszej tury niż drugiej, a w pierwszej kandydat KO zdobył jedynie nieco ponad 30 proc. poparcia. Wyborcza dogrywka była starciem Andrzeja Dudy z anty-PiS, niektórzy wyborcy głosowali więc nie tyle za Rafałem Trzaskowskim, ile przeciw urzędującemu prezydentowi.

Tak czy inaczej 12 lipca przyniósł sukces nie tylko Andrzejowi Dudzie, Zjednoczonej Prawicy, demokracji, lecz także Polsce, która po raz kolejny „otrzyma” prezydenta, na jakiego zasługuje: męża stanu, człowieka wielkiego formatu, polityka o wyrazistych poglądach, szanującego tradycję, rodzinę, wartości chrześcijańskie, ale też uczciwego, dobrego człowieka.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Leszek Galarowicz