Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Narodowcy na manowcach

Głosowanie w sprawie poparcia rządu w jego starciu z dyszącą na naszą suwerenność Brukselą pokazało, że narodowcy znaleźli się na manowcach. Widać to też w sondażach, bo współtworzona przez Ruch Narodowy Konfederacja znalazła się w okolicach progu wyborczego.

Kiedy w 2012 r. Marsz Niepodległości osiągnął niebywały sukces frekwencyjny, wydawało się, że przed środowiskami narodowymi rysuje się świetlana przyszłość. Jednak stworzony niedługo później Ruch Narodowy zaliczał w wyborach porażkę za porażką, zdobywając poparcie rzędu 1–2 proc. To nie byłoby jednak problemem, gdyby narodowcy wykonali porządną pracę u podstaw. Jednak i w tym obszarze nie było sukcesu. Ze środowiska narodowego nie wyrósł żaden liczący się think tank, nie udało się zbudować żadnego dużego narodowego portalu opinii. Narodowcy nie dorobili się grupy swoich ekspertów, którzy byliby zapraszani do dyskusji w mediach i na uczelniach. Trudno wskazać jakąś dużą inicjatywę społeczną, która zostałaby przygotowana przez ich środowisko. Ostatecznie narodowcy dostali się do Sejmu najpierw w ramach ruchu Kukiz’15, później w ramach Konfederacji. Jednak ten pierwszy już zdążył stracić poparcie, a ta druga idzie w jego ślady. W czym leży więc problem Ruchu Narodowego?

Realizm magiczny

Środowiska narodowe bardzo lubią powoływać się na realizm Romana Dmowskiego i jego przedwojennej Narodowej Demokracji. Problem w tym, że nie zawsze endecki realizm okazywał się… realistyczny. Próby porozumienia z caratem przed I wojną światową spełzły na niczym. Również próbując porozumieć się z władzami komunistycznymi po 1945 r., środowiska narodowe tworzące Stowarzyszenie „Pax” niewiele osiągnęły. Mimo to w III RP narodowcy uparcie wracają do swoich rzekomo realistycznych koncepcji, które sprowadzają się do… współpracy z Rosją. To, że już dwa razy okazało się, że Rosja za jedyną formę współpracy z Polską uznaje nasze podporządkowanie Kremlowi, dużej części środowiska narodowego zdaje się nie przeszkadzać. Przy okazji jednak swoją postawą w polityce zagranicznej narodowcy skazują się na marginalizację wśród Polaków, którzy bardziej realistycznie oceniają intencje Moskwy niż „narodowi realiści”.
Swoją „realistyczną” postawą środowiska narodowe mocno odrywają się od sympatyzującej z nimi młodzieży.

Zamiast na geopolityczne gierki, które i tak narodowcom średnio wychodzą, patriotycznie nastawiona młodzież wydaje się czekać na jakąś większą ideę, alternatywną wobec dominującej dotychczas w Polsce idei proeuropejskiej. Niestety Ruch Narodowy, będąc najbardziej eurosceptyczną partią w Polsce, nie dorobił się szerokiego programu alternatywnego wobec pogłębiania integracji z UE. A przecież ideowa alternatywa dla rozpływania się Polski w Unii wręcz leży na ziemi. Jest nią idea Międzymorza. Wystarczyłoby, by narodowcy wykonali nad nią jakąkolwiek pracę intelektualną oraz organizacyjną, być może wspólnie z ruchami narodowymi z innych krajów regionu, a już mogliby pociągnąć za sobą rzesze młodzieży. Narodowcy jednak w większości ideę Międzymorza lekceważą, gdyż uznają ją za… nierealistyczną.

Młody narodowcu, pozostań biedny

Kolejną fiksacją środowiska narodowego, obok „endeckiego realizmu”, jest liberalizm ekonomiczny. Jednak inaczej niż w wypadku „realizmu”, fiksacja na punkcie liberalizmu wydaje się bardziej zrozumiała. W końcu kolejne pokolenie polskiej młodzieży daje się porwać libertariańskiej publicystyce Janusza Korwin-Mikkego. Proste jak budowa cepa recepty Mikkego mogą trafiać do młodego człowieka. W końcu, będąc młodymi, wielu z nas wierzy, że świat stoi przed nami otworem i że wystarczy nam nie przeszkadzać, a na pewno osiągniemy sukces. Ta wiara rozbija się oczywiście o rzeczywistość w momencie rozpoczęcia pierwszej pracy i założenia rodziny. Wtedy też fascynacja korwinizmem szybko mija. Nie przeszkadza to jednak kolejnym pokoleniom polskiej młodzieży wierzyć w to, że ich starsi koledzy nie osiągnęli wielkiego sukcesu, bo „przeszkadzało” im państwo. Narodowcy odwołują się do takich postaw młodych Polaków, mimo że powinni mówić im coś zgoła innego.

Podobnie jak w wypadku „realizmu”, tak w wypadku liberalizmu ekonomicznego narodowcy mocno rozjeżdżają się ze swoimi sympatykami. Narodowa młodzież to w większości dzieci klasy średniej lub niższej, którym trudno jest wygrać wyścig szczurów z dziećmi klasy wyższej. A przecież wyścig szczurów jest centralnym punktem idei liberalnej. W polskiej rzeczywistości promuje on międzynarodowe koncerny, a nie rodzimych przedsiębiorców. Liberalny wyścig szczurów spycha sympatyków narodowców na umowy śmieciowe i w spiralę kredytów. Środowiska narodowe powinny im zaproponować alternatywę w postaci „narodowego protekcjonizmu”. Protekcjonizmu, który zapewniłby młodym Polakom stabilną pracę, mieszkania bez rujnujących kredytów, szeroki dostęp do dobrej edukacji i opieki zdrowotnej, a także wsparcie w starciu z zagranicznym kapitałem dla tych, którzy chcą założyć własny biznes. Zamiast tego narodowcy wciąż jednak wolą zwulgaryzowaną wersję liberalnej ideologii spod znaku Balcerowicza.

Skradziona prawica

Wielu narodowców źródło swoich problemów widzi w Prawie i Sprawiedliwości, które miało rzekomo „ukraść” Ruchowi Narodowemu nastawionych prawicowo, narodowo i konserwatywnie wyborców. Nie przyszło jednak tym narodowcom do głowy, że prawicowym, narodowym i konserwatywnym wyborcom propozycje PiS mogą się wydawać po prostu lepsze od propozycji Ruchu Narodowego. Może narodowo i eurosceptycznie nastawieni wyborcy wolą żmudne budowanie sojuszy regionalnych chociażby w postaci Inicjatywy

Międzymorza od mrzonek o sojuszu z Rosją? Może konserwatywni wyborcy uważają, że polskim rodzinom bardziej pomoże program 500+ i wyższa płaca minimalna niż obniżanie podatków bogatym czy prywatyzacja usług publicznych? Może wyborcy, dla których ważny jest polski patriotyzm, wolą, żeby większość kapitału w naszym kraju pozostała w polskich rękach, nawet jeśli byłyby to ręce państwa? Może, ich zdaniem, lepsze są ręce państwa polskiego niż niewidzialna ręka rynku, która okazuje się często ręką zagranicznego kapitału?
Narodowcy często wpadają też w pułapkę przenoszenia historycznych zaszłości na czasy obecne. Skoro Jarosław Kaczyński często odwołuje się do spuścizny Józefa Piłsudskiego, to znaczy, że PiS musi być współczesną mutacją sanacji. A przecież sanacja była największym wrogiem endecji, więc Prawo i Sprawiedliwość „musi” być wrogiem Ruchu Narodowego. Z powodu historii narodowcy zdają się odżegnywać od wartościowych idei, takich jak idea Międzymorza czy uprzemysłowienia II RP za pomocą inwestycji publicznych (m.in. w Centralny Okręg Przemysłowy), tylko dlatego, że kojarzą im się z Piłsudskim lub rządami sanacyjnymi. Jednak mimo takiej fiksacji na kwestiach historii, wielu narodowców wydaje się nie uczyć na błędach środowisk narodowych z przeszłości. Współcześni narodowcy brną więc we współpracę z „totalną opozycją”, tak jak Roman Dmowski brnął we współpracę z caratem, a Bolesław Piasecki we współpracę z PZPR.

Rola do odegrania

Nie da się zaprzeczyć, że aktywność społeczna narodowców przyczyniła się w pewien sposób do przełomu, który miał miejsce w Polsce w 2015 r. Środowiska narodowe umiały jak nikt inny przyciągać do idei patriotycznych masy młodych Polaków. Dziś, kiedy wydaje się, że prawica znowu traci polską młodzież, takie przyciąganie znowu jest potrzebne. Wymagałoby to jednak odrzucenia historycznych antypatii i przemyślenia własnych fiksacji. Młodzi Polacy naprawdę czekają na lepszą propozycję niż „tęczowy piątek” w każdej szkole czy korwinowskie „zasady dżungli”. Narodowcy mogliby ich przeciągnąć na tę stronę polskiego politycznego sporu, która pragnie Polski suwerennej, w której wszyscy Polacy mogą skorzystać ze wzrostu gospodarczego. Ruch Narodowy musi być jednak przekonany, że sam po tej stronie sporu chce być.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Bartosz Bartczak