Zbigniew Boniek przez lata skutecznie starał się łączyć kibiców zgodnie z hasłem PZPN „Łączy nas piłka”. Tymczasem nagle zaangażował się w politykę protekcjonalnymi wpisami o wyborcach niewykształconych, emerytach, ludziach ze wsi. Powołał się nawet na Jamesa Cooka (czy chodzi o słynnego żeglarza i odkrywcę Australii?), pisząc, że „aby uczynić z ludzi niewolników, należy dać im pieniądze, których nie zarobili”.
Chciał zapewne w ten sposób z pozycji liberalnych wbić w kogoś ze „środowiska wiejskiego, z podstawowym wykształceniem” szpilę, ale wbił swojemu własnemu środowisku i sobie samemu. Polskie państwo (rząd, samorządy) wspiera na wiele sposobów piłkę nożną różnymi świadczeniami i dotacjami, np. na szkolenie młodzieży, poszczególne kluby, stadiony, sponsoring (tak było też w PRL, gdy grał Boniek). Moim zdaniem to całkiem w porządku, bo jestem zwolennikiem aktywnego i pomocniczego państwa. Boniek zaś krytykuje wsparcie państwa i udaje kogoś, kto nigdy nie splamił się korzystaniem z takiej pomocy. Choć jest odwrotnie – państwu wiele zawdzięczają on i jego branża. To typowa, pełna hipokryzji postawa polskich liberałów.