Wydaje mi się racjonalne przedyskutowanie być może zbyt pochopnej decyzji o zmniejszeniu liczby wiernych biorących udział w Eucharystii do pięciu osób. Wydaje mi się, że też trzeba byłoby zastosować algorytm, który byłby uzależniony od przestrzeni, którą dysponujemy – mówi ks. dr Robert Skrzypczak. Rozmawia Adrian Siwek
Jak Kościół postrzega ograniczenia związane z koronawirusem?
Ograniczenia to jest nic. One nam tylko pokazują, jak sami jesteśmy ograniczeni. Jak ograniczone mamy serca i wyobraźnie. Odrobina tego, co jest roztropnością, miłością bliźniego, wydaje na się już restrykcją, wiązaniem rąk. W tej chwili najbardziej przejmujemy się tylko dwiema kwestiami: zdrowiem i portfelem. Dlatego nazywam koronawirusa wielkim aparatem rentgenowskim, bo pokazuje nam to, co mamy w sobie. Bardzo często zieje tam pustką.
Teraz pojawiły się zalecenia dotyczące zakrywania ust oraz nosa w Kościele. Obecnie w mszach świętych uczestniczyć może maksymalnie pięciu wiernych. Abp. Gądecki zaproponował, aby zmienić ten podział i uzależnić go od wielkości świątyni, tak aby w danym obiekcie znajdowała się jedna osoba na 9 mkw. Czy byłoby to możliwe?
Maski i ograniczenia dotyczące ludzi w Kościele to nie są zalecenia biskupów Kościoła. To są zalecenia władz świeckich, a Kościół w ramach zdrowego rozsądku i miłości do bliźniego próbuje współpracować z decyzjami najwyższych władz państwowych. W pełni zgadzamy się z tymi zaleceniami dotyczącymi utrzymywania dystansu, higieny rąk i pomieszczeń, sposobu rozdawania komunii świętej. One są racjonalne. Natomiast wydaje mi się też racjonalne przedyskutowanie być może zbyt pochopnej decyzji o zmniejszeniu liczby wiernych w Kościele do pięciu osób, dlatego że inne pomieszczenia, takie jak powierzchnie sklepowe czy urzędy pocztowe, mają regulacje na podstawie algorytmu: trzy osoby na kasę, dwie osoby na okienko. Natomiast wobec Kościołów zastosowano żelazną regułę. Przypomina ona cięcie gilotyną, ponieważ ograniczenie jest takie samo, niezależnie od przestrzeni świątyni. Inne są warunki w wielkiej katedrze czy ogromnym kościele na Ursynowie w Warszawie, a inne są w małym kościółku wiejskim czy kaplicy. Na pewno trzeba by było dostosować te reguły. Wypadałoby uwzględnić także to, że w tej chwili człowiek ma nie tylko potrzeby fizyczne i materialne, ale także ma potrzebę otuchy duchowej i odwagi, bo idzie to ze sobą w parze.
Czego jeszcze potrzebują osoby wierzące?
W walce o zdrowie i solidarność społeczną pomaga wierzącym silna więź z Chrystusem. Daje im ona siłę moralną. I tego właśnie człowiek potrzebuje.