Warto zwrócić uwagę, jak różnią się podejścia praktycznie całego świata do kryzysu gospodarczego spowodowanego pandemią i tego z 2008 r. Wtedy pogrążonej w zapaści Grecji i innym krajom Południa zaaplikowano typowe, monetarystyczne, neoliberalne rozwiązanie – kredyty w zamian za cięcia wydatków. Jeśli jakieś pieniądze szły z budżetów państw na gospodarkę, to trafiały głównie do wielkich instytucji finansowych, żeby je ratować, bo były za duże, by pozwolić im upaść.
Czasem w bogatszych krajach były formy wspierania np. kupowania nowych samochodów. I tyle. Teraz nikt nie mówi o cięciach. USA i UE w formie dotacji i tanich kredytów wpompują do wielu branż biliony. Wiele miliardów pompują (drukują) poszczególne kraje. Uznano, że monetaryzm w walce z kryzysem się nie sprawdza. Niektórzy mówią, że może to prowadzić do kapitalizmu państwowego. Niekoniecznie. Światowi giganci korporacyjni mają swoje metody i armie wysoko opłacanych specjalistów, żeby jak najwięcej z tych środków pochwycić i jeszcze bardziej wzmocnić swoją pozycję. Państwa powinny być wobec nich bardziej stanowcze. Pytanie, czy zechcą.