Znałem go jako uczciwego, zdolnego i mądrego człowieka – tak wczoraj w Sądzie Okręgowym w Szczecinie mówił przedsiębiorca Mariusz Sz. o Tomaszu P., byłym dyrektorze Zarządu Melioracji, któremu śledczy postawili zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Mariuszowi Sz. z kolei prokuratura zarzuca wręczanie łapówek za ustawianie przetargów. Przed laty obu mężczyzn łączyły bliskie relacje ze Stanisławem Gawłowskim.
Wczoraj w Sądzie Okręgowym Mariusz Sz. mówił, że szybciej uwierzyłby w to, że własna żona go zdradziła, niż w to, że Tomasz P., były dyrektor Zarządu Melioracji, przyjmował łapówki w zamian za ustawianie przetargów. Ale to właśnie Tomasz P. podczas śledztwa zeznał, że Mariusz Sz. dał mu łapówki w zamian za ustawienie dwóch przetargów organizowanych przez Zarząd Melioracji, które wygrała firma Sz.
W sądzie Mariusz Sz. nie przyznał się do winy. Twierdził, że nie dawał żadnych łapówek, bo „nie leży to w jego charakterze i jest sprzeczne z jego zasadami”. O Mariuszu Sz. było głośno przed laty, gdy w atmosferze skandalu został odwołany z funkcji dyrektora Urzędu Morskiego z Słupsku. Był powołany na to stanowisko przez Cezarego Grabarczyka, ministra infrastruktury w rządzie PO-PSL. Sprawę opisywał „Dziennik Bałtycki”. Mariusz Sz. dzierżawił nabrzeże firmie swojej żony na terenie Morskiego Portu w Darłowie. Co więcej, jako dyrektor Urzędu Morskiego wyraził zgodę na to, aby firma żony poddzierżawiała nabrzeże za sumę wyższą, niż płaciła Urzędowi Morskiemu. Mariusza Sz. łączyła także bliska znajomość ze Stanisławem Gawłowskim – głównym podejrzanym w procesie dotyczącym afery melioracyjnej.
Wczoraj w procesie wyjaśnienia składał także inny oskarżony, inżynier Stanisław K., któremu prokuratura zarzuciła, że poświadczył nieprawdę w protokole odbioru robót budowlanych. Chodzi o wykonanie wału przeciwpowodziowego na zlecenia Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Zdaniem prokuratury w wale miała zostać położona siatka antybobrowa. Z ustaleń prokuratury wynika, że zabezpieczenie antybobrowe nie zostało wykonane.
W czasie śledztwa K. przyznał się do winy i rozważał dobrowolne poddanie się karze. Przed sądem okręgowym w obecności swojego adwokata powiedział jednak, że „absolutnie do winy się nie przyznaje”.
Nazwisko inżyniera Stanisława K. pojawiło się w szczecińskich mediach też w ubiegłym roku. Bo to on był szefem zespołu, który wykonał ekspertyzę w sprawie katastrofy budowlanej Zamku Książąt Pomorskich – dziś siedziby urzędu marszałkowskiego kierowanego przez marszałka Olgierda Geblewicza. Ekspertyza trafiła do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Jest też materiałem, na którym prokuratura opiera śledztwo w sprawie katastrofy na zamku.