Film Aleksieja Nawalnego i jego Fundacji Walki z Korupcją o pałacu Putina nad Morzem Czarnym był przygotowywany długo i prawdopodobnie czekano z publikacją na moment powrotu Nawalnego do Rosji, spodziewając się, że zostanie aresztowany lub w inny sposób represjonowany.
Większość mediów i widzów skupiła się na bombastycznym domniemanym pałacu Putina z kinami, amfiteatrem, systemem wewnętrznych tuneli i innymi atrakcjami, rozpostartym na powierzchni wielokrotnie większej niż np. Watykan. Ale ważniejsza jest inna warstwa tego filmu, gdy pokazane jest, jak działa system trzymający władzę w Rosji, na którego szczycie jest Putin. Jego przyjaciele i znajomi, często jeszcze z czasów sowieckich i KGB, są przez niego nagradzani lukratywnymi posadami w spółkach państwowych albo kontraktami państwowymi. Nie bezinteresownie. W zamian muszą zrzucać się na takie inwestycje, jak ów osławiony pałac. To zarys mechanizmu potężnego okradania Rosji, a przecież Putin legitymizuje swoją władzę tym, że niby pogonił złodziei rozkradających Rosję w latach 90. Ciekawe, czy Nawalny przygotował filmy też o innych zrzutkach ludzi Putina.